Kapela nie zastosowała się jednak do ostrzeżeń. Jej koncert rozpoczął się godzinę później, około 22:30. Panowie grali do północy. Po wykonaniu utworu „Night Train” zeszli ze sceny, by po chwili powrócić na bisy.
Jakież było ich zdziwienie, gdy okazało się, że organizator rzeczywiście odciął prąd! Kompletnie zdezorientowana grupa próbowała odnaleźć się w nowej sytuacji. Bez skutku. Śpiewający do megafonu „Paradise City” Axl Rose za towarzysza miał jedynie perkusję. Nic więc dziwnego, że bisy trwały raptem pięć minut. Po tym czasie zespół na dobre zszedł ze sceny.