fot. Danny Clinch
Pearl Jam nie próżnuje. Tuż po premierze znakomitego albumu „Dark Matter” zespół rozpoczął promującą go trasę koncertową. Niestety, nie zawsze wszystko idzie zgodnie z planem. Podczas niedawnego koncertu w Vancouver doszło do niebezpiecznie wyglądającego incydentu.
W trakcie solówki w piosence „Porch” gitarzysta Mike McCready tak bardzo wczuł się w swoją partię, że chodząc po scenie nie zauważył, że ta się kończy. W pewnym momencie muzyk runął do oddzielającej zespół od fanów fosy. Artysta zachował się nadzwyczaj dzielnie, bo nie przestał grać. Po chwili z pomocą przyszło dwóch technicznych – jeden pomógł mu wstać, drugi wciągnął z powrotem na scenę. Muzyk zapytany przez członka ekipy, czy coś mu się stało, przecząco pokiwał głową i kontynuował występ. Całość zobaczycie na poniższym nagraniu (przewińcie do 3:20).
SPRAWDŹ TAKŻE: Maciej Maleńczuk z przesłaniem do Jacka Kurskiego
Od incydentu w Vancouver minęło kilka dni, Pearl Jam zdążył już zagrać w Portland i w Sacramento. Wygląda więc na to, że McCready’emu nic się nie stało.