fot. mat. pras.
Goszcząc w Hejt Parku na Kanale Sportowym Filipek mówił o rozwoju swojej kariery sportowej, ale oczywiście także o muzyce. Artysta podzielił się kilkoma gorzkimi spostrzeżeniami na temat polskiej sceny rapowej, stwierdzając, że liczą się na niej „pozerka i wykreowany wizerunek”.
– Polski rap jest śmieszny. To jedna wielka kreacja. Jak ktoś mi mówi „nagraj drill i postrzelaj sobie”, to ja mówię: „ja p***olę, jakie to jest żałosne, ja tak nie żyję”.
Z całym szacunkiem, bo poznałem prywatnie, ale słucham tekstów Kiza i nie mógłbym takich napisać, bo byłoby mi wstyd. Mam jakąś awersję do polskiego rapu. Jak jakiś Frosti mówi, że jestem ch***ym raperem i mój rap to g***o, to myślę: „WTF, kim ty chłopie jesteś, żęby coś takiego mówić”. Polski rap to jedna wielka strefa komfortu, w której siedzą ci sami ludzie i tasują się do swoich piosenek – ocenił Filipek.