fot. Karol Makurat / tarakum.pl
To już ponad dekada od głośnego wypadku samochodowego Ewy Farnej. W 2012 wokalistka spowodowała kolizję po tym, jak zasnęła za kierownicą. W podcaście Żurnalisty wokalistka ze szczegółami opowiedziała o okolicznościach tamtego zajścia.
– To mój największy medialny „fakap”, tak mi się wydaje, szczerze mówiąc – przyznała artystka. – Wsiadając za kierownicę samochodu nie byłam świadoma, że w moim organizmie może być jeszcze alkohol – powiedziała.
Do wypadku doszło wcześnie rano. Wieczorem poprzedniego dnia Farna pierwszy raz w życiu próbowała alkoholu. – Tam była taka oferta, że był drink za darmo dla maturzystów i miałam cztery te drinki, o godz. 23 przestałam pić i o 6. rano byłam już tak zmęczona, że wsiadłam za kółko i jechałam do domu. Na prostej drodze zasnęłam. Obudziło mnie trzęsienie się prawych kół, otworzyłam oczy i było za późno – tłumaczyła.
Ewa wyszła z wypadku cało, ale niewiele brakowało, by doszło do tragedii. – Samochód był strasznie roztrzaskany. Był do kasacji. (…) Zasnęłam, zjechałam z drogi, obudziłam się, kiedy auto waliło się na drzewo centralnie. Miałam coś w głowie, że: „Byle się nie zderzyć na czołówkę”, więc odwróciłam kierownicę, i wszystko potoczyło się inaczej, dwa razy dachowałam. Miałam szklany dach, ten się rozsypał na moją głowę, wszędzie miałam szkło… – opisuje. Jak widziałam auto z dystansu, to myślałam: „Jezus Maria”. Zrozumiałam, że to było niesamowite, że mi się nic nie stało i nikomu nic się nie stało – mówi po latach.