– Od początku wiedziałam, że nie zajmie mi to dużo czasu. Gdy tylko usiadłam z Albertem Hammondem, współtwórcą płyty, pomysły same napływały do naszych głów – wyjaśniła Duffy. – Robiliśmy jakieś pięć piosenek dziennie. Ta prędkość wcale mnie nie dziwiła, choć z drugiej strony chciałam dopracować napisane piosenki.
Podczas prac nad „Endlessly” Duffy głęboko odczuwał presję fanów i krytyków, rozpalonych do czerwoności jej debiutanckim dziełem, „Rockferry”.
– Powtarzałam sobie, iż mam dużo więcej do zaoferowania. Pamiętam, gdy stałam przed 60 tysiącami ludzi i myślałam: „Przychodzicie tu dla dziesięciu piosenek. Czy to wszystko, na co mnie stać?” Cały czas muszę sobie coś udowadniać – dodała.