fot. Karol Makurat / @tarakum_photography

• Share
• Tweet

W poniedziałek Doda i Maria Sadowska poinformowały, że odmówiono im wstępu do montażowni, w której miały kończyć „Dziewczyny z Dubaju”. W odpowiedzi mąż Dody (para jest w trakcie rozwodu) i współproducent filmu Emil Stepień stwierdził, że nie ma już możliwości ingerowania w dzieło.

– Film jest już ukończony i zabezpieczony do dystrybucji w Polsce i poza jej granicami. Panie mogą bawić się w film, ale nie za pieniądze moje, jak i moich inwestorów. Maria Sadowska powinno skupić się na mniej wymagających filmach, a pani Rabczewska być wdzięczna, że na moich produkcjach przedłuża swoje medialne życie. Film jestem produktem biznesowym. Jak panie chcą się bawić, niech idą do Smyka – skomentował Stępień.

Wczoraj wieczorem Doda zorganizowała na Instagramie konferencję, w której odniosła się do sytuacji wokół filmu i swoich relacji z byłym partnerem. Artystka zapewniła, że jej prawnicy od kilku dni pracują nad tym, by wspólnie z reżyserką miała możliwość skrócenia filmu przed jego debiutem kinowym.

– Jest to niemożliwe, żeby reżyserka nie miał prawa do final cut. Moje ego i duma jest schowane w kieszeń – komentowała.

Pytana o sytuację między nią i Emilem Stępniem, wokalistka dzieli się niebezpiecznymi informacjami, mówiąc:

– Jest nieuchwytny. Nie mam z nim kontaktu. Wysyła do mojej mamy niepokojące wiadomości. Prawnicy już działają. Jest oskarżony o stalking i uważa, że nie ma nic do stracenia.

Doda wyznała, że już w trakcie kręcenia filmu mąż dawał jej do zrozumienia, że nie jest mile widziana na planie.

– Jesteś piątym kołem u wozu. Nikt cię tu nie chce i nie potrzebuje. Jesteś tu dzięki mnie. Nie zasłużyłaś, ale masz – miała usłyszeć od partnera wokalistka.

Premiera kinowa „Dziewczyn z Dubaju” została zaplanowana na końcówkę listopada. Doda zastrzega, że po tym jak nie wpuszczono jej do montażowni nie bierze odpowiedzialności za ostateczny kształt filmu i zaprzestaje promowania go.