Coś w tym jest!
Przeczytajcie.
– Patrzę na dzieciaki oglądające w telewizji programy – jak „American Idol” albo „The Voice” – i one sobie myślą: „Ok, tak się zostaje muzykiem. Stoisz w pieprzonej kolejce przez osiem godzin, wokół osiemset innych osób, potem śpiewasz coś od serca, a ktoś ci mówi, że to nie jest kurwa wystarczająco dobre”. Wyobrażasz sobie? To niszczy następne pokolenie muzyków. Muzyk powinien iść na wyprzedaż, kupić jakiś pieprzony stary zestaw bębnów, zamknąć się w garażu i być beznadziejnym. Potem przyprowadzić kumpli, którzy też będą beznadziejni. Później zaczną grać i to będzie najlepszy okres w ich życiu, i nagle staną się Nirvaną. Właśnie tak było z Nirvaną. Kilku kolesi, którzy mieli jakieś gówniane stare instrumenty, spotkało się i zaczęło grać jakieś głośne gówno, a potem stali się największym zespołem na świecie. To może się znowu wydarzyć. Nie potrzebujesz do tego pieprzonego komputera, internetu albo „The Voice” czy „American Idol”.