foto: mat. pras.
W związku z rosnącą liczbą oskarżeń wobec Seana „Diddy” Combsa, w mediach społecznościowych pojawiły się spekulacje na temat możliwej relacji między nim a młodym Justinem Bieberem. Wątpliwości wzbudziły ich wspólne wystąpienia sprzed lat, jednak według licznych źródeł z otoczenia piosenkarza – nie doszło do żadnych nieodpowiednich zachowań.
Wystąpienia publiczne to tylko performance
W 2011 roku podczas wizyty w programie „Jimmy Kimmel Live!”, Diddy i Bieber żartowali na temat wspólnych aktywności, które miały pozostać „tajemnicą”. W archiwalnym nagraniu z 2009 roku Diddy obiecuje Justinowi możliwość prowadzenia luksusowego auta, gdy ten skończy 16 lat, zapowiadając mu 48-godzinne „szaleństwo”.
Według źródeł portalu TMZ, wszystkie te wypowiedzi miały charakter czysto performatywny i były elementem budowania wizerunku medialnego. Justin Bieber nigdy nie był wykorzystywany ani seksualnie, ani w żaden inny sposób przez Diddy’ego.
Justin był bliżej synów Diddy’ego niż jego samego
Zgodnie z informacjami przekazanymi przez osoby z otoczenia piosenkarza, Justin Bieber nie utrzymywał bliskich relacji z Diddym. Miał za to dobry kontakt z jego synami – Quincym i Justinem Combsem. Właśnie dzięki tej znajomości młody artysta bywał w otoczeniu rapera, co nie oznaczało żadnych głębszych powiązań.
Oficjalne stanowisko rzecznika Justina Biebera
Rzecznik Justina Biebera wydał jasne oświadczenie:
„Justin nie jest jedną z ofiar Seana Combsa. Istnieją jednak osoby, które rzeczywiście doznały krzywdy z jego strony. Przenoszenie uwagi z ich historii odciąga uwagę od sprawiedliwości, na którą zasługują.”
Warto zatem podkreślić, że choć nazwisko Justina Biebera pojawia się w kontekście sprawy Diddy’ego, nie ma podstaw do uznania go za jedną z ofiar. Przypuszczenia te nie znajdują potwierdzenia w faktach ani świadectwach osób z jego najbliższego otoczenia.