Wiemy, że Morrison przybył do stolicy Francji w marcu 1971 roku, na kilka miesięcy przed śmiercią. Artysta widział w Starym Kontynencie szansę na ucieczkę od sławy, która go prześladowała w Stanach Zjednoczonych, oraz konfliktu z prawem, w który muzyk popadł po koncercie w Miami. Wyjazd do Paryża miał być wreszcie zerwaniem z muzyką w ogóle. Morrison chciał na dobre poświęcić się swojej wielkiej pasji, literaturze. Paryż, jako miasto ulubionych poetów Jima, Baudelaire`a i Rimbaud, miał jedynie utwierdzić wokalistę w tej decyzji.
Gdy frontman The Doors przybył do Paryża, z trudem można było w nim dostrzec słynnego „Króla Jaszczura”, „Pana Charyzmę”, który jeszcze niedawno miał cały muzyczny świat u stóp. Zarośnięty, otyły, zamieszkał w mieszkaniu niedaleko Bastylii. Wraz z nim na Rue de Beautreillis 17 pojawiła się jego ówczesna dziewczyna, Pamela Courson. Uzależniona od heroiny kobieta nie pozwoliła Morrisonowi uwolnić się od starych demonów – narkotyków i alkoholu.
W nocy z drugiego na trzeci lipca pojawił się w słynnym klubie Rock N` Roll Circus, odwiedzanym wówczas często przez takie gwiazdy jak The Beatles, Rolling Stones i Jimi Hendrix. Wśród wielu sprzecznych doniesień, jakie później docierały do fanów i mediów, można wyłowić te, które noszą znamiona prawdy. Jest więc wielce prawdopodobne, że tuż po północy Morrison zamówił butelkę wódki, po czym poszedł do toalety, by kupić heroinę dla Pameli. Musiał przy okazji sam zażyć trochę narkotyku, ponieważ chwilę później znaleziono go nieprzytomnego w kabinie. Tu pojawia się pierwsza teoria dotycząca śmierci Jima – zdaniem wielu, artysta zmarł właśnie w toalecie Rock N Roll Circus.
Morrisona przewieziono natychmiast do jego mieszkania przy Bastylii, a następnie pospiesznie złożono w wannie. W takim też stanie Pamela Courson znalazła ciało swojego chłopaka 3 lipca nad ranem.
Znamienne jest, że nie dokonano sekcji zwłok. Morrison został pochowany kilka dni później na Père Lachaise, największym i najsławniejszym cmentarzu paryskim. Spadek po wokaliście odziedziczyła Pamela. Dziewczyna zmarła jednak niespełna trzy lata później w wyniku przedawkowania heroiny.
Wokół dwóch najbardziej prawdopodobnych wersji śmierci (w klubie lub w mieszkaniu) wytworzyły się inne, pomniejsze, ale w równie wielkim stopniu działające na wyobraźnię słuchaczy. Podobno Morrison zginął tak naprawdę z rąk agentów rządu USA, dla którego wokalista, symbol młodzieżowego buntu, był osobą bardzo niewygodną. Wiele mówi się także o sfingowaniu przez artystę własnej śmierci, na wzór uwielbianego przez niego Rimbaud.
Warto dodać, że sprawa rzekomego obnażenia się Morrisona na koncercie w Miami była otwarta jeszcze długo po śmierci wokalisty. Dopiero w grudniu ubiegłego roku gubernator Florydy ułaskawił muzyka.