fot. kadr z wideo
„Bohemian Rhapsody”, czyli filmowa historia Queen i Freddiego Mercury’ego, było dużym sukcesem. Licznik w światowym box office przekroczył 900 mln dolarów, Rami Malek otrzymał Oscara za rolę Freddiego, a samo dzieło nominowano do tej nagrody w kategorii Najlepszy film. Wygląda jednak na to, że nie wszystkim odpowiada kreacja znanego z „Mr. Robot” Ramiego.
Kilka dni temu na polskim rynku pojawiła się książka „Kocham, Freddie”, która przedstawia światu córkę Mercury’ego, której istnienie wokalista przez lata ukrywał. Kobieta występująca w publikacji Lesley-Ann Jones jako „B” ma sporo uwag do „Bohemian Rhapsody”, a właściwie do sposobu, w jaki w tym filmie przedstawiono jej ojca. Trudno jednak nie odnieść wrażenia, że „B” wytyka twórcom nieco dziwne rzeczy i jej wypowiedź brzmi, jak pretensja o to, że ktokolwiek wcielił się w rolę jej ojca.
„W filmie jego szczęka nie pasuje do jego potężnego głosu”
– Błękitne oczy to duży błąd. On tak wiele wyrażał za pomocą spojrzenia: aprobatę, dezaprobatę, zaangażowanie, wsparcie, radość, szczęście, czułość, a w późniejszym czasie także pewną melancholię. Miało niezwykłą moc. Jeśli coś chciał coś nim wyrazić, nie było żadnych wątpliwości, o co mu chodzi. Szczególnie dla mnie. Widzę też, że w filmie jego szczęka nie pasuje do jego potężnego głosu. Sposób, w jaki zasiada do fortepianu, jest nieprawidłowy. A jego ramiona i dłonie: gdzie one są? Przemawiał nie tylko dłońmi, ale całymi ramionami, bezustannie, nawet podczas cichych albo bardzo poważnych rozmów. Tylko podczas konferencji prasowych albo wywiadów telewizyjnych panował nad dłońmi i ramionami. W pozostałych wypadkach mówił przy użyciu wspaniałych, pełnych pasji gestów. Gdzie jego poczucie humoru? Jego żarty? Jego zabawne gierki? Jego codzienna radość (i nie mam na myśli tylko imprez)? W tym filmie ledwo dostrzegam Freddiego – komentuje „B”.
„Kocham, Freddie” ukazało się na polskim rynku nakładem Wydawnictwa SQN.