foto: mat. pras.
Na facebookowym profilu Przemka Świerka, byłego gitarzysty zespołu Dawida Kwiatkowskiego, pojawił się wpis, w którym muzyk oskarża management artysty o niewypłacanie na czas wynagrodzenia.
– Post jest przeze mnie publikowany ku przestrodze osób zamierzających prowadzić jakiekolwiek interesy ze wspomnianym przeze mnie człowiekiem, z jego menadżerem Igorem Pilewiczem oraz tour menadżerem Sebastianem Wrzoskiem, a także aby uświadomić nie do końca świadomych fanów, w jaki sposób Wasz idol oraz ludzie dbający o jego interesy traktują swoich pracowników – pisał Świerk w usuniętym już poście.
Muzyk opuścił zespół Dawida Kwiatkowskiego 1 sierpnia. – Pożegnałem się z zespołem Dawida Kwiatkowskiego ze względu na trwające od końca 2016 roku ciągłe problemy z wypłacaniem muzykom ich gaży za koncerty. W dniu mojej rezygnacji firma winna była mi kilkanaście tysięcy złotych. Dopiero po całym zamieszaniu, kłótniach i niemiłych negocjacjach, postawieniu sprawy już ostatecznie na ostrzu noża (bo problemy z przelewami zdarzały się praktycznie co koncert) wymienieni panowie zaczęli spłacać swoje zaległości względem mnie oraz niektórych muzyków – wyjaśnił.
Według gitarzysty zaległości wynikają m.in. z pracy nad filmem dokumentalnym poświęconym Kwiatkowskiemu. To właśnie na sfinansowanie tej produkcji miały trafić środki, z których muzycy mieli otrzymywać wynagrodzenia. – Okazało się, że pieniądze, o które stale musieliśmy się upominać, które zarobiłem latem ciężką pracą, często ryzykowaniem swojego życia, przeznaczone zostały na film dokumentalny, który powstaje o Dawidzie Kwiatkowskim. Wiem.. Sytuacja kryminalna. Nie będę komentował ani walczył o to, aby mojego wizerunku w tym filmie nie ujawniono (choć bardzo bym tego chciał). Nie mam na to siły. Ale gdy ta produkcja ujrzy światło dzienne, pamiętajcie, proszę, czyim kosztem powstała – zaapelował Świerk.
Muzyk usunął wpis (screen wpisu możecie zobaczyć tutaj). W jego miejsce opublikował natomiast kolejny, którym pisze: – Mam nadzieję, że mój dzisiejszy wpis ruszy nas do działania i większego dbania o własne sprawy finansowe w muzycznej machinie. Bardzo się cieszę, że odbił się tak pozytywnym echem w komentarzach, wiadomościach prywatnych oraz telefonach. I niech krąży w sieci jak najdłużej. Mam nadzieję, że moja historia będzie chociaż zalążkiem do zmiany sytuacji na lepsze dla moich Koleżanek, Kolegów i dla mnie, sam również się o to postaram. (…) Muzycy to wrażliwi ludzie, często nie lubią poruszać niewygodnych tematów. Wiadomo jak jest, sam często mam opór zapytać o wielkość wynagrodzenia za dany koncert, o datę realizacji wynagrodzenia, mam wówczas całkiem niepotrzebne poczucie, że pytam o coś niestosownego, że zapłatą powinno być sama możliwość występu na scenie. A większość menadżerów i ludzi odpowiedzialnych za finanse lubi szybko uciec po koncercie (jeśli w ogóle się na nim pojawią), a potem niestety nie ma z nimi kontaktu. I z tego błędnego myślenia trzeba wyjść. Sytuacja, którą dziś opisałem, nie była moją pierwszą. Spotkałem się z tego typu działaniami kilkakrotnie i niestety odpuszczałem.
„Roztrząsanie tego tematu na cała Polskę jest nie na miejscu”
Dawid Kwiatkowski nie ustosunkował się do zarzutów, zrobił to natomiast jego manager Igor Pilewicz. W opublikowanym na łamach serwisu Gala.pl oświadczeniu Igor Pilewicz pisze: – Odnosząc się do wczorajszych doniesień, przypominam, że kwota „pieniędzy jak nie było, tak nie ma” to 1500 zł i dotyczyła jednego koncertu, który do tej pory nie został rozliczony przez Organizatora Wydarzenia – firmę zewnętrzną. Grając po kilkanaście, czasem kilkadziesiąt koncertów miesięcznie, brak terminowej wpłaty od jednego z organizatorów jest wynikiem ryzyka pracy – o czym wiedzą ludzie pracujący w tej branży.
Przy kilkudziesięciu koncertach w ciągu roku i wyjaśnieniach dotyczących opóźnienia w zapłacie roztrząsanie tego tematu na cała Polskę jest nie na miejscu. (…) Dość dziwnym zbiegiem okoliczności jest fakt, że prowadzone były rozmowy o nawiązaniu ponownie współpracy z Przemkiem, ale ostatecznie zdecydowaliśmy się na inną osobę, która przed tym szykanującym postem, dodała na swój profil FB informację, że rozpoczęła pracę w zespole Dawida.
Jeszcze gorsza w tej całej sytuacji jest świadomość, że każda bliska osoba, a za takie uważamy naszych muzyków i ludzi, z którymi współpracujemy, wiedziała o trudnym okresie w życiu Dawida – śmierci dziadka sprzed miesiąca i śmierci babci dzień przed postem Przemka.
I kwestia najważniejsza, Dawid jest Artystą i nie ponosi odpowiedzialności za kwestie umów, czy rozliczeń – o czym wie każdy kto z nim pracuje. Wciąganie go w tego typu „afery” zdecydowanie nie ma nic wspólnego z merytorycznym załatwieniem sprawy. Jest grupa ludzi, którzy ewidentnie chcą szkodzić, wyolbrzymiając wiele sytuacji, które wystarczy załatwić normalną rozmową, zamykając temat w 5 minut. Oczywiście jesteśmy świadomi, że im większy sukces osiągasz, tym więcej osób to boli. Jest to przykre, ale taka jest ta branża.