foto: @maua_maggie
Choć wygląda na to, że nie doczekamy się kolejnej odsłony konfliktu Bedoesa z Restem, nie oznacza to, że inni odpuścili podopiecznemu SB Maffiji. Reprezentujący Diil Gang BRZ zaatakował Borysa w opublikowanym na fanpage’u poście. – Z tego co zrozumiałem, to Bedoes wydał sprostowanie, w którym napisał, że on jest największym leszczem, że płakał i uciekał. Przed swoimi idolami. I teraz o co w tym chodzi? – pyta BRZ, nawiązując do wydarzeń kwietnia 2017, o których głośno zrobiło się ponownie w minionym tygodniu.
– Typ znany z tego, że debiut mu siadł dobrze, że płacze o sobie w utworach (ze świeżych Szpaku też lubi zawyć, ale tekstowo mi pasuje), w każdym numerze mówi, że nie miał nic (wow), znany z idiotycznych wypowiedzi i robienia z siebie lamusa (nie nazywajmy tego byciem innym, mówię mową mojego rocznika), bazuje na tym, co teraz stało się bardzo modne – tolerancja – ocenia BRZ.
– Za moich czasów istniało pojęcie „lamus”. Za moich czasów nie mieliśmy dostępu do studia nagrań, a jak ktoś załatwił sprzęt, to zdzierał nożem jego numery seryjne. Ogarnialiśmy wszystko sami, a ciężka praca była doceniana. Każdy z nas pił wódkę i chciał być dorosły i (uwaga) męski. Nie mieściło się to w głowach, zarówno tych z bibliotek jak i podwórek, w jaki sposób można chwalić się swoim zniewieścieniem. Doszliśmy do czasów, w których geje ubierają modelki, picie wódki jest faux pas, bycie silnym fizycznie jest tępe, a noszenie okularów, czy aparat na zęby są cool. Nie wiem, jakie kryterium wyboru facetów mają teraz kobiety. Lepsze okulary, czy krótszy szalik w lecie – zastanawia się BRZ.
Raper pokusił się o kilka słów komentarza dotyczącego całego konfliktu Bedoesa z Dixon37. – Mamy beef pomiędzy ekipą, która mówi o zasadach, z gościem, który chwali się tym, że przed kimś uciekał, a klnąc przy swojej matce (wiecie, nas uczono, żeby z szacunku do matki nie kląć przy niej) na scenie ubliżył połowie polskiej rapowej sceny. Co kogo obchodzi tłumaczenie, że był w amoku scenicznym. I ten drugi podobno wygrał. Brawo fani. Bycie leszczem wygrało z zasadami, nie ma tu racji wiek artystów, przynajmniej dla ludzi mojej daty, bo to starsi uczyli kiedyś zasad. Ekipa, która mówi o zasadach, została spłycona do tępych głów, a brak zasad wygrał.
To trochę takie podkreślenie tego, co od dłuższego czasu ma miejsce na scenie. Cholernie mi to przypomina sytuację polityczną, gdzie konserwatyści kochający Polskę są spłyceni do nazistów przez ludzi, którzy chcą być bardziej europejscy niż polscy – podsumowuje BRZ.