fot. mat. pras.
Amerykańskie media obiegła wczoraj informacja o awanturze, którą w hotelu w Los Angeles mieli wszcząć Britney Spears i jej chłopak Paul Soliz mieli wszcząć awanturę. Doniesienia mówiły o tym, że na miejsce najpierw przyjechała policja, a później karetka. Na opublikowanych w sieci zdjęciach można było zobaczyć wokalistkę schodzącą do ratowników medycznych w bieliźnie, owiniętą kocem i poduszką. Według wczorajszych informacji Britney miała mieć ranną nogę, co było podobno skutkiem awantury z Paulem. Gwiazda przekonuje jednak, że karetkę wezwano z innego powodu, a ona sama została wrobiona.
Britney opublikowała na instagramowym profilu zdjęcie spuchniętej stopy. Wokalistka przyznała, że skręciła nogę w kostce, nie chciała jednak zdradzić, w jakich okolicznościach się to stało. Spears podkreśliła jednak, że nie wzywała karetki, tym samym ratownicy mieli pojawić się pod hotelem nielegalnie.
– Nie weszli do środka, ale i tak poczułam się molestowana. Wynoszę się do Bostonu – skomentowała interwencję medyków Britney.
Wokalistka uważa, że winę za całą sytuację ponosi… jej matka. Według wokalistki to właśnie ona miała odpowiadać za ściągnięcie pod hotel karetki i fotoreporterów.
– Wiem, że moja mama miała w tym swój udział Nie rozmawiałam z nią od sześciu miesięcy, a ona zadzwoniła zaraz po tym, jak to się wydarzyło, zanim rozeszła się wiadomość. Zostałam wrobiona tak samo jak ona dawno temu! Szkoda, że nie mam dziadków! Nie mogę jej znieść! – napisała Britney.
Kilka dni temu wokalistka zapowiedziała, że na jakiś czas żegna się z Instagramem. Przerwa nie trwała długo. Britney już przed publikacją oświadczenia dorzucała na profil nowe treści.
Wyświetl ten post na Instagramie
Wyświetl ten post na Instagramie