W 2019 roku w Stanach Zjednoczonych uchwalono przepisy, na mocy których osoby, które kiedykolwiek w przeszłości były ofiarami przemocy, dostały możliwość pozwania swoich oprawców bez obaw o przedawnienie tych spraw. Warunkiem było złożenie pozwu przed 14 sierpnia tego roku. W miniony piątek, czyli dzień przed upływem ostatecznego terminu, do sądu na Manhattanie wpłynął pozew przeciwko Bobowi Dylanowi. 68-letnia dziś kobieta podpisana jako JC oskarża muzyka o to, że ten molestował ją, a także odurzał alkoholem i narkotykami kiedy miała 12 lat.
Choć powódka mieszka w Greenwich w Connecticut, złożyła pozew w Nowym Jorku, gdyż twierdzi, że wydarzenia, które są przedmiotem sprawy wydarzyły się w hotelu Chelsea na Manhattanie. JC i jej prawnicy zarzucają Dylanowi, że ten „wykorzystując swój status muzyka uwiódł kobietę w celu zdobycia jej zaufania i uzyskania nad nią kontroli”. Kobieta skarży muzyka, ponieważ przekonuje, że wydarzenia odbiły na niej trwałe piętno i przyczyniły się nie tylko do jej problemów emocjonalnych, ale odbiły się również na sytuacji ekonomicznej.
Muzyk nie komentuje oskarżeń sprzed ponad pięciu dekad. Robi to natomiast jego rzecznik, który nazywa oskarżenia formułowane w pozwie niedorzecznymi. Prawnik JC Daniel W. Isaacs przekonuje, że powódka dowiedzie swojej racji w sądzie.