Foto: @piotr_tarasewicz / @cgm.pl
Nie milkną echa nieszczęśliwego koncertu Sobla w Ostródzie. Reprezentant Def Jamu przerwał występ po kilkudziesięciu minutach, po czym zszedł ze sceny. – To było 100% mnie dzisiaj. Jest mi przykro. Mówię to publicznie, bo nie jest mi wstyd za to. Mam wy***ane w te tiktoki, zaraz będzie, że „Sobel odpi***ala na koncertach”, bo k***a nie mam siły. Ludzie, to co dzieje się u mnie, dzieje się u mnie i nikt tego nie widzi. Chciałem przeprosić moich prawdziwych fanów. Ja naprawdę jestem dla was – mówił do zgromadzonej publiczności artysta.
Z relacji widzów obecnych na feralnym koncercie wynika, że Sobel niewiele odzywał się ze sceny, większość tekstów musiała za niego wykonywać publiczność.
Sprawę skomentował manager Sobla Kuba Żądło. – Na koncercie w Ostródzie zagrano 11 utworów z szesnastu, które wykonywane są na większości naszych wydarzeń. Czas trwania koncertu wyniósł ok. godziny, z czego ponad 40 minut grania. Niestety Szymon tego dnia nie był w najlepszej dyspozycji, ale nie chcieliśmy zawieść mieszkańców Ostródy drugi raz zmieniając datę. Niedługo po zejściu ze sceny Sobel wyszedł do oczekujących go fanów i spędził z nimi niecałe dwie godziny na rozmowach, rozdawaniu autografów, zdjęciach czy też śpiewaniu a capella. Wraz z Szymonem przepraszamy za zaistniałą sytuację – mogliśmy przeczytać w przesłanym do nas w piątek oświadczeniu.
Bedoes postanowił nawiązać do tej sytuacji podczas swojego koncertu w Katowicach i zakpić z niej. Raper w trakcie swojego występu zaintonował „Bandytę” Sobla, a potem przestał śpiewać, zaczął tańczyć i zostawił dokończenie kawałka publiczności. Po reakcjach widzów nietrudno zgadnąć, jak odebrali gest Bedoesa.