fot. mat. pras.
Wczorajszy singiel B.R.O „Nie będziemy przyjaciółmi” zaskoczył fanów artysty. B.R.O w przeszłości nie bał się śpiewać, teraz postawił jednak na całkowicie pozbawiony rapu bluesowo-popowy kawałek.
– To ambitny utwór. Raczej dla dorosłych/dojrzałych osób. To jest męska muzyka. MUZYKA w pełnym tego słowa znaczeniu. Dojrzewam i nie zamierzam tego ukrywać ani próbować się tego wyzbyć w mojej twórczości. Dla mnie to bez wątpienia nowy etap, a dla Was to też będzie nowy Kuba – pisał przed premierą piosenki B.R.O.
Po przesłuchaniu singla i przeczytaniu powyższego komunikatu wyciągnęliśmy wnioski, że B.R.O zaczynając nowy etap jednocześnie kończy stary. Artysta wyjaśnił nam jednak, że to uproszczenie i zadeklarował, że na pewno nie kończy rapowej kariery.
– Na płycie, nad którą teraz pracuję, na pewno będzie znacznie więcej śpiewanych wokali niż dotychczas. Nie oznacza to jednak, że nie będę na nim nawijał, a także że nie pojawią się na nim rapowi goście. Singiel faktycznie zwiastuje przemianę, ale to dla mnie po prostu kolejny krok. Zdecydowanie bliżej temu do ewolucji niż do rewolucji – wyjaśnił nam Kuba.
– W ostatnim czasie otrzymałem kilka typowo rapowych zaproszeń do featuringów, więc potraktujcie to jako kolejne potwierdzenie, że nie zamierzam w pełni porzucać tego gatunku. Nie mniej jednak mój nowy album będzie szedł w kierunku tego, co słyszycie w najnowszym singlu – dodał artysta.
Następca ubiegłorocznego, ciepło przyjętego „Karmelu”, ma trafić do sklepów w przyszłym roku. Na szczegóły krążka musimy jednak jeszcze poczekać.