fot. P. Tarasewicz
Na początku listopada na rynku pojawiła się nowa płyta Anity Lipnickiej. Premiera „Lśnienia” to dla Marcina Flinta świetna okazja, by spotkać się z artystką w naszej redakcji i pomówić nie tylko o premierowym wydawnictwie, ale też o niecodziennej drodze, którą Anita przeszła przez lata. Począwszy od pop-rocka w barwach Varius Manx, przez popowe płyty solowe, na których artystka z czasem odbiła w stronę typowo amerykańskiego grania, współpracę z Johnem Porterem, aż po w większości elektroniczne reworki własnych piosenek nagrane na potrzeby płyty „OdNowa”.
Goszcząc w podcaście Marcina wokalistka zaznacza, że tak jak ewolucja jej twórczości jest w pewnym sensie powiązana z tym, że ona sama słucha dziś zupełnie innej muzyki niż 10, 20 czy 30 lat temu. – Niewielu artystów wędruje ze mną przez całe życie, częściej to są miłości przelotne – przyznaje gwiazda. Niektórzy uważają, że Anita Lipnicka się nie zmienia. To nieprawda – zmienia się jak mało kto, a do tego w każdym wcieleniu ma sporo ciekawego do powiedzenia. Jaką Anitę dostaliśmy na „Lśnieniu”? Tego dowiecie się z nowego odcinka Flintesencji.