foto: P. Tarasewicz
Artur Rawicz w „Najgorszych Pytaniach” prosi czasem naszych gości, by zdradzili, czy zdarza im się wyjść na scenę pod wpływem alkoholu. Odpowiedzi są różne – jedni deklarują, że nigdy tak nie mieli, inni przyznają, że owszem, zdarzyło się. Gdyby Artur o podobną rzecz zapytał Dave’a Grohla, być może usłyszałby to samo, co lider Foo Fighters powiedział podczas rozmowy przeprowadzonej na antenie rozgłośni KLOS-FM.
Trudno ocenić, czy muzyk mówił to serio. Słuchając listy wymienianych przez niego trunków i ich ilości, można wręcz stanowczo stwierdzić, że Grohl żartuje. Niemniej podczas wywiadu, w którym wspólnie z Taylorem Hawkinsem Dave opowiadał o przygotowaniach do Cal Jamu, muzyk opowiedział o farmaceutyczno-alkoholowym rytuale, który zamiast postawić go na nogi, raczej by go z nich zwalił.
– 90 minut przed koncertem biorę trzy tabletki Advilu (lek zawierający ibuprofen – przyp. red.). Na godzinę przed koncertem otwieram piwo Coors Light, 50 minut przed koncertem wypijam pierwszą kolejkę Jagermeistera, kończę piwo i sięgam po następne. Z każdym, kto jest w pobliżu, wypijam po jednej kolejce. Następnie otwieram kolejne piwo. Na 20 minut przed koncertem mam za sobą trzy butelki i Coorsa i jakieś trzy-cztery kolejki Jagermeistera – mówił Grohl.
To jeszcze nie koniec. Artysta przyznał, że tuż przed wyjściem na scenę pije jeszcze po jednej kolejce Jagera z kolegami z zespołu, a potem pije go na zmianę z piwem przez cały trzygodzinny koncert.
Jakim cudem Grohl jeszcze żyje? Artysta deklaruje, że sekret tkwi w leku przeciwbólowym, który nie tylko odpowiednio go znieczula, ale pomaga też przetrwać koncert. – Gdy nie biorę Advilu, od wydzierania się na scenie boli mnie głowa, a to boli – zakończył.
