fot. P. Tarasewicz
Choć trudno wyobrazić sobie, by w składzie Aerosmith miało kiedykolwiek zabraknąć Stevena Tylera, nie od dziś wiemy, że przez moment nad grupą wisiało widmo zmiany frontmana. Na wysokości 2009 r. relacje między Tylerem a gitarzystą Joe Perrym były tak złe, że zespół zaczął rozglądać się za nowym wokalistą. Problemy osobiste wokalisty zmusiły zespół do odwołania trasy koncertowej, co nie podobało się muzykom. Steven Tyler udał się wówczas na odwyk i nie było wiadomo, czy po jego zakończeniu nadal będzie członkiem Aerosmith.
W momencie, w którym status Tylera w zespole był niejasny, jego członkowie rozglądali się za następcą i właściwie nawet go znaleźli. Grupa byłą zainteresowana zakontraktowaniem Chrisa Daughtry’ego, który od ponad dwóch dekad stoi na czele grupy Daughtry. Wokalista dał się poznać szerokiej publiczności w piątej edycji „American Idol”, w którym zajął czwarte miejsce. Goszcząc w podcaście Dave’a Rickardsa Daughtry wyznał, że zaproszono go do współpracy, ale odmówił, bo nie wyobrażał sobie, by zajć miejsce jednego ze swoich idoli.
– Byłem zaskoczony, że Joe Perry ma mój numer. Kiedy do mnie zadzwonił, myślałem, że to żart. Tymczasem on z miejsca wypalił: „Nie mam pojęcia, co teraz robi Steven, ale my chcemy pracować. Nie chciałbyś pojechać z nami trasę? Możemy zagrać na niej także kilka twoich utworów” – cytuje rozmowę z Perrym Daughtry. – Nie byłem wokalistą tej rangi co Steven Tyler, nie umiałbym zaśpiewać tych piosenek tak jak on. Moim zdaniem on był niezastępowalny. Poza tym nadal żył, więc myśl, że mógłbym wkurzyć jednego z moich bohaterów, sprawiła, że odpowiedziałem: „Nie ma takiej opcji, żebym to zrobił”.