Jak donosi Glamrap : „Cywil po raz kolejny potwierdza, że Arab straszył warszawską wytwórnię Hemp Records sądem i prawnikami”. Tak się ten Arab rozpędził, że tylko patrzeć jak anuluje karty biblioteczne Miejskiemu Sortowi albo przynajmniej odwoła koncert TDF-a. „<Oczywiście wzrusza mnie ‘tajemnicza’ przemiana Araba i trzymam za niego kciuki, aby jak najdłużej wytrwał w narkotykowej ‘czystości’ (SERIO). Tym niemniej ‘prawilniacy’ straszący swoich ex-kumpli prawnikami przez telefon, nawijający o szczerości, zasadach i wartościach zawsze będą śmieszyć> – wyjaśnia Cywil” – czytamy dalej. Jak to było – koksiarz zamiast o dropsach pierdoli o wartościach, słuchając tych słów kurwicy dostać można? Przepraszam za follow-up, ale pasował.
2sty jako człowiek wątpiący ma prawo do monologów. „Jakiś czas temu sobie usiadłem i pomyślałem kto w końcu się odważy, żeby zrobić krok dalej i zacznie kombinować, żeby spróbować nawijać właśnie na takich różnych połamańcach. Ja?” – pyta . Niestety odpowiedź 2stego chyba rozczarowała 2stego. „Pomysł właściwie był podany na tacy, ale chyba brakowało jaj, żeby się zaangażować w nowe brzmienia. Wiadomo bezpieczniej jest napierdalać to samo lub zakamuflować ruchy jakimś remiksem niż pierwotnie pójść z twórczością w odpały. Natomiast czekałem, obserwowałem (…)” – tłumaczy raper. Czekałem, obserwowałem, obserwowałem, czekałem, robiłem swoje i nie naśladowałem. A, znowu przepraszam, tym razem za to, że ten follow-up tu nie pasuje.
Gruby Mielzky udostępnił na swoim profilu fotkę, na której jest w nowej koszulce z hasłem „Rap nie śpiewanie”. To, co brzmi jak zdroworozsądkowe zalecenie obdarzonego szczątkowym choćby słuchem człowieka po zetknięciu z newschoolowym polskim wywołało oczywiście burzę. Mielzky wystosował elaborat : „Wrzuciłem zdjęcie, ot tak, bez podtekstu, bez większego celu, jak każdy z Was wrzuca sobie raz na jakiś czas. Ilość obraźliwych haseł które przeczytałem, jest przerażająca. Niezależnie od tego kto jakiej muzyki słucha. To bardzo smutne zjawisko. Niszczycie każdą część tej muzyki, tej kultury, każdą część za którą ją pokochałem i poświęciłem jej kilka lat życia. Używacie facebooków do wyładowywania swoich frustracji, do prób zaimponowania innym, do tego by choć przez chwilę być kimś ważnym i odważnym. (O, to służą też do czegoś innego? – pyt. Rapwatch) Ale to tak nie działa. Więc zanim zaczniecie kolejny raz pisać że kasuję posty, usuwam komentarze, nakreślę Wam sprawę. Tego portalu używają również ludzie rozsądni, moi słuchacze, a przede wszystkim moi bliscy, rodzina, przyjaciele. Niejednokrotnie spotkałem się z wiadomościami/telefonami w stylu <dlaczego oni piszą Ci tak straszne rzeczy? przecież jedynie robisz muzykę> , to reakcja normalnej osoby. Dlatego nie pozwolę by normalne osoby musiały przekopywać się przez sterty Waszych bluzgów, by uzyskać odpowiedź na jakieś z pytań. Zawsze mówiłem że nie rozumiem prowadzenia facebooka przez osoby zewnętrzne, skoro to moja muzyka – ja będę go prowadził. Ale coraz częściej widzę jak bardzo styczność z <Wami> jest odpychająca. Na szczęście to tylko internet, mogę tu jednym kliknięciem uciszyć nieodpowiednie osoby, a w realnym świecie nie ma nawet czego/kogo uciszać. Dlatego przykro mi, kończymy etap wyzwisk, kończymy etap internetowego kozaczenia. Wracamy do rapu. Udanego dnia:)”. Smutne to, ale na szczęście z magnetyzmem w hip-hopie sprawa jest jasna: pieniądze odpychających ludzi odpychają jakby mniej.
„Jakbym nie chciał waszych elokwentnych i rzeczowych komentarzy to bym wyłączył tą opcję, a nie usuwał…” – odpowiedział Cywil posądzony przez internautę o zbyt agresywną moderację swojego profilu. Ironia zawsze w cenie. Zwłaszcza u gwiazd rapu.
„Tomb na NewBadLife! Cieszę się że nadal mogę nagrywać z królami podziemia!” – Borixon pochwalił się gościem na swojej płycie. To jest właśnie cały Borys – dwa zdania i jedno drugiemu przeczy.
PeeRZet na Popkillerze wspomina swoje „najbardziej szalone wspomnienie imprezowe”: „Domówka u mnie, po której mój kolega Paweł (pozdrawiam) spał u mnie w wannie, a rano na kacu brał udział w mistrzostwach Polski w lotnictwie, podczas których orzeł wbił mu się głową w skrzydło samolotu. Bang”. Nie wiem, ja bym tam na wszelki wypadek wysłał chłopaków z centralnego biura śledczego, żeby sprawdzić czy w przemkowej wannie nie było w nocy z 9 na 10 kwietnia 2010 roku żadnych pilotów. Po interwencji mogą zostawić kominiarki Patokalipsie.
Porównanie tygodnia – dotyczy kawałka recenzowanego na stronie Polski Hip-Hop albumu Marioboss MBS: „Nudny jak historia podbojów seksualnych Maciarewicza”.
Tradycyjne już upolitycznianie tego, co artyści robią z potrzeby pielęgnowania pamięci (i lajków): „Nie tylko takie filmy jak <Miasto 44> (obiecuję zrecenzować film skrupulatnie na festiwalu w Gdyni), <Kamienie na szaniec> czy serial <Czas honoru> pokazują jak Powstanie Warszawskie będzie odbierane w najbliższych dekadach przez Polaków. Liczne utwory mających wielki szacunek „na ulicy” zespołów hip-hopowych, punkrockowych czy rockowych, komiksy, t-shirty i inne gadżety- to wszystko buduje potrzebny mit, który zakopać próbowali w Polsce postkomuniści, lewicowo-liberalna prasa, a teraz tłamszą go niektórzy ludzie z prawicy” – pisze Łukasz Adamski dla portalu wpolityce.pl. 1 sierpnia – dla Ciebie to początek Powstania Warszawskiego, dla prawicowych dziennikarzy również okazja, żeby przypomnieć sobie, że istnieje taki gatunek jak hip-hop. Następne artykuły ze słowem rap: marsze z okazji 11 listopada.
Glamrap jest wyraźnie przejęty swoją rolą kulturotwórczą. Promuje kobiecy hip-hop. „Gang Czerwonego Paznokcia tworzą trzy delikatnie niepoważne mieszkanki Gdańska. Dziewczyny dawno temu skończyły podstawówkę i w normalnych okolicznościach powinny biegać w garsonkach i spłacać kredyty (…) Miłośniczki rapu współpracują z trójmiejskimi beatmakerami i muzykami tworząc mieszankę dobrej muzyki i ironicznego humoru” – ze w czytam na stronie. Prawdziwą kopalnią wiedzy na temat stanu umysłu słuchaczy są oczywiście komentarze w stylu „Pewnie jebane feministki, nawet nie słucham tego gówna”. Nie mogło zabraknąć klasycznie polskiego „do garów”, które – o dziwo – spotkało się z ostrą kontrą. Cytuję: „Powiedział 13-letni prawiczek, który jedyne cyce jakie widział to na redtubie i swojej mamy, które ssał za dzieciaka. Szanuj kobiety kurwo…chyba, że wolałbyś, żeby Biedroń opierdolił ci pałę, lamusie”. Cóż, zaiste fellatio się samo nie zrobi, ale to „Szanuj kobiety kurwo” to centralnie na tatuaż.
Recenzja prosto z twardego, hiphopowego świata, gdzie kobiety dzielą się na panienki, dziwki i matki. Na tapecie Sentino, autor „Zabójstwa Lirycznego”: „Sentino gada głównie o hajsie i panienkach – w zasadzie chuj z dobrym wychowaniem, raczej o dziwkach, niż panienkach – takich, które ssą fiuty i dają dupala. Z drugiej strony rapper zaznacza, że ma duży szacunek i miłość do swojej mamy, ale przecież jest to <człowiek z blizną na sercu, żaden Capone>”.
CKM (sierpniowe wydanie) pyta DJ-a 600V czy „laski lecą na siwiznę nobliwego didżeja”. „Nie sądzę, by dziewczyny – te właściwie i interesujące – koncentrowały się wyłącznie na owłosieniu (…)” – odpowiedział didżej, co jest ciekawe, zwłaszcza w świetle raperów koncentrujących się na owłosieniu dziewcząt, a właściwie jego braku. „Czym więc interesują się kobiety przychodzące na imprezę, którą ty grasz? Próbują do ciebie podejść?” – naciska CKM. „Myślę, że muzyka, którą gram, skupia wrażliwszych i głębiej myślących odbiorców. Dotyczy to oczywiście również kobiet” – odpowiada Volt. Ani chybi musi chodzić o Coldplay.
Wciąż kobiety, tym razem recenzujące. I strzałeczka, żółwik oraz okejka dla nich, bo kiedy piszą, jestem o Rapwatch spokojny. Marianna Fijewska dla RapDumy o „N.E.O” Pięć Dwa: „Niesamowitość albumu N.E.O polega dla mnie na jego różnorodności. I nie mówię o typowej różnorodności dla większości płyt utrzymanych w eksperymentalnym modern-stylu. Większość kawałków jak choćby <Psalm 52> świetnie wpasowałaby się w Woodstockowy klimat, inne kawałki typu <Zdjąć obrożę> zapuścić mógłby dj w hip-hopowym klubie, a niektóre tracki(<Mentalność 0.02>) z powodzeniem mogłyby przygrywać gościom wytwornej włoskiej restauracji. Biorąc to pod uwagę wymyślenie tytułu N.E.O było genialnym posunięciem. To nie jest hip hop- to jest neo hip hop”. Abstrahując od „typowej różnorodności modern-stylu”, bo tu by trzeba pewno dwóch kucyków i jednego swaga jak skurwysyn żeby to wyjaśnić, „neo hip hop” znalazł się nawiasie otwartym przez masowy festiwal, gdzie muzyka zawsze wydawała się dodatkiem, taką tam ścieżką dźwiękową do zbiorowego doznawania, a zamkniętym włoskim kotletem. Ale idziemy dalej. „<Cienie pod oczami, cienie w nas, cienie wokół nas/ A piękne umysły to neon ciepłych barw> – jeśli odsłuchałeś kawałek N.E.O to te dwa wersy przez długi czas pozostaną w twojej głowie” – pisze Marianna. Oczywiście, zwłaszcza jeśli mistrz Paulo albo jakiś zegarmistrz blogosfery purpurowy wbił do niej wcześniej kilkadziesiąt im podobnych. Cały progres Pięć Dwa wyrażony jest jednak innymi zdaniami, poświęconymi kawałkowi „Ersatz”. Jedziemy: „(…) jego przekaz zakrawa nieco o przekaz równie znanego jak i starego kawałka 5 2 <Ken i Barbie>. Pamiętacie? I choć bardzo lubiłam <Kena i Barbie?, kiedy porównamy choć jeden wers tego tracku <Cycki silikonowe ugniecione tak, że już opadły na podłogę> z kawałkiem <Ersatz>: <Małość skalpelem tnie kompleksy bezlitośnie> uśmiechniemy się z niedowierzaniem jaki krok milowy w swojej twórczości zrobili chłopcy z 5 2”. No tak, zwykle droga prowadzi od skalpela od silikonu, jej odwrócenie to ostateczny dowód kunsztu.
Piękny to tydzień, bowiem skromnego autora działu Rapwatch zaszczycił wiadomością Koldi (ALCMDZ), czyli Koldiusz Cezar, odnosząc się do zeszłotygodniowego komentarza. „Pisz pisz dziadek, nie zapomnij w recenzji Dioxa też wspomnieć o gender i kieckach, chujolizie wieprza”. Będę pisać wnusiu, pamiętam o Tobie (zobaczę, nawet Twoje nazwisko wymazałem na różowo), zwłaszcza po tym, jak pokazałeś, że TBD można rozszyfrować można nie tylko jako truskulowy, ale również trapowy ból dupy. Niech no tylko wrócę z wakacji – następny Rapwatch dopiero za trzy tygodnie!