Pan prosto z mostu, dla którego „świat zwariował już dawno”, czyli Kamel pisze na swoim wallu: „Pomijając już, że Diox to zawsze chłop <na szpilkach> był już od WBW (cóż charakteru nikt nie wybiera) i raczej nie narzekał na nadmiar dystansu to zdecydowanie jako chłop wychowany w latach 90. uważam, że liść czy strzał dla wszystkich <bekowców>, <luźnych swagowców> z <bulem dupy> (słowo klucz co nie) to dobra droga. Ich wychował internet i brak poszanowania do czegokolwiek, nas podwórko i proste rozwiązywania konfliktów w opcji <solo za szkołą>. A, że te światy się nie rozumieją? Konflikt pokoleń był od zawsze…”. Cóż, Kamel nie rozważył jednej opcji – może ci swagowcy lubią i chcą być poniewierani? Najpierw przyjąć cios, potem pożyczyć szpilki od Dioksa. W końcu jak zauważył jeden z komentatorów: „Dla mnie przede wszystkim beka, że ubiorą sobie tacy słegowcy koszuleczki wytwórni i robią wiochę na koncertach. Czasami mam wrażenie, że to tacy masochiści, którzy czekają, żeby wyłapać wpierdol, a później się na tym wozić”.
Kwestię narastających napięć w rapie, konfliktu dwóch nierozumiejących się nawzajem obozów równie dobitnie wyjaśnił raper Homex w wywiadzie przeprowadzonym dla Popkillera: „Temat wspólnej sceny pomińmy, bo nie ma czegoś takiego tak tutaj, jak i gdziekolwiek indziej. Rap osiągnął zbyt dużą rozbieżność tematyczną, stylową. Najzwyczajniej mówiąc: ten, co na trackach oddaje hołd jakiejś ważnej sprawie, będzie miał problem z dogadaniem się z tym, co na trackach wali szczury i całuje się z ziomkiem po fallusie”.
{sklep-cgm}
Motyw fallusa zostawiam, koncentrując na tym co „w pale się nie mieści”. „– To się w pale nie mieści – wkurza się Sobota”. Gdzie? Na łamach Newsweeka z właściwą sobie subtelnością posługującego się w artykule słowami takimi jak „ziomal”, „słitfocia” czy „strit”. Chodzi o to, że szczeciński raper po obelżywym komentarzu wobec jadących po nim użytkowników został przez Facebooka na dobę zablokowany. „– Nie dość, że zostałem zgnojony przez bandę kretynów, którym hip-hop myli się z NSDAP, to jeszcze ukarany. A ci, którzy urządzili sobie poligon nienawiści na mojej rodzinie, pozostali bezkarni. Ale powinien był się już przyzwyczaić. Takie hejty, i to w realu, to dla nas codzienność – przyznaje”. Z ciekawą propozycją przychodzi jeden z komentatorów: „Witam. Sobota, serdecznie zapraszam Cię z rodziną do Poznania, w imieniu swoim i większości Poznaniaków i zachęcam Cię do przeprowadzki do Poznania, potężnego akademickiego ośrodka, gdzie już od dość dawna odmienny kolor skóry czy wygląd nie stanowi ani szoku ani powodu do niewybrednych komentarzy”. W Poznaniu tolerancję chłonie się bezpośrednio z powietrza, można by wręcz organizować wycieczki: najpierw krótki konkurs odwoływania koncertów Tedego do spółki z Peją, potem zbieranie ekipy razem z Bonusem BGC, wreszcie seans pozytywnego myślenia z Paluchem, a na koniec polowanie na czarnoskórą żonę donGURALesko. Wszystko pod patronatem klubu sympatyków Lecha Poznań.
„Zbitki rambo – bambo nie przystają nowicjuszom, a co dopiero artyście z takim stażem na scenie” – Tak, to o Guralu. Nie, nie o jego życiu rodzinnym. Bogu – a może totemowi leśnych ludzi – dzięki, to fragment recenzji utworu DGE z piątej części kompilacji producenckiej „Kodex”. Tekst opublikował Rap Portal. Cytowany fragment dotyczy piosenki „Czarno na białym”.
OK, to poprzednie było suche. Spójrzmy zatem jak to poczuciem humoru tryska RapBeka, zwłaszcza, że zostajemy w poznańskich klimatach: „Dowcip od koleżki z Wrocławia: Jaki jest ulubiony raper samotnych kobiet? Paluch”.
Ja tymczasem wracam na GlamRap, wyjątkowo zatroskany. „Tytuł należący do Ringier Axel Springer Polska zdecydował się na wstawkę polityczną w tej sprawie” – doniósł rapowy tabloid. „Newsweek Polska przedstawia w swoim artykule sympatyków KNP i przeciwników rządu jako gimbo-rasistów” – informuje. O tym jak bardzo krzywdzący jest to sąd świadczą najlepiej komentarze pod doniesieniem. Wśród najpopularniejszych wpisów czytelników znajdziemy: „Tylko Kongres Nowej Prawicy Janusza Korwin-Mikkego!! Jebać TVN, Wyborczą, PO, PIS, Newsweek itp.”, „Prawilny Sobota na kozetce u żydolisa. Jebać polski rap”, „A Sobota wykorzystuje żonę do pracy” czy wreszcie „Gdybyś Sobek miał tak wyglądającą żonę (internauta dołączył zdjęcie Christiny Milian – przyp. MF) to nie byłoby hejtu i problemu, ale niestety ta twoja to wygląda jak Naomi Campbell po 5 odwykach”. Na szczęście wśród komentujących znalazł się ktoś, kto umie zadbać o dyscyplinę, mały glamrapowy oberlojtnant: „Nie słuchać lewackiego szczekania, ale jednak pilnujcie się gimby. Nie pisać głupot z prawdziwych profili albo chociaż zadbać o prywatność na fejsie. Nigdy więcej takich wybryków”.
„(…) Prawicowi raperzy, dukający na jednoklawiszowcach o TVN-ie zdobyli wierne grono słuchaczy. Odtworzenia undergroundowych hymnów, których nie słyszeli nawet zagorzali ślizgerzy, na Youtube idą w setki tysięcy. O tym, że rap to biznes wie doskonale pierwsza, dziś już zdziadziała, generacja polskich raperów – wciąż bezrobotnych, więc sięgających do kieszeni fanów. Nacjonalistyczna młodzież jest zwykłym targetem. Niepotrzebna jest tu nawet szczególna ideologiczna gimnastyka, wystarczy popłynąć na fali nastrojów. A że rap to muzyka prosta, korzystająca z niewysublimowanych środków i dosadnego języka, wystarczyło tylko poczekać na radykalizacje głoszonych treści. <Ciapaty> odmieniane jest już częściej niż jeszcze niedawno <policja>” – przekonuje Cruz, wrocławski raper i slamer, który wraz z Diganem (Palmer Eldritch) napisał i opublikował specjalny felieton. Rzecz jest owszem, niepokojąca, choć akurat porzuceni mundurowi wrócą do dawnych „łask” – nawet nacjonalistycznej młodzieży kebab pachnie lepiej niż rewizja.
{reklama-hh}
Dość wybryków. Recenzję „N.E.O” grupy Pięć Dwa prezentuje „zin kibicowsko – nacjonalistyczny” Droga Legionisty. „<N.E.O.> nie ma póki co wielu odsłuchów na YouTube. Ale to dobrze o niej świadczy. Mówiąc przewrotnie – przecież rządzi Platforma Obywatelska, a więc większość nie może mieć dobrego gustu…” – zauważa autor. Warto zwrócić uwagę na małe, acz nie do końca samodzielne odkrycie wielkiego recenzenta: „Swoją drogą dopiero po sugestii innego recenzenta skapnąłem się, że <Moonako> (wymowa <Munako>) – mówione w kółko, daje słowo… <komuna>! To było napomnienie, że jeszcze byłem na „N.E.O.” zbyt mało skupiony”.
Niestety zespół Pięć Dwa nie jest wypełniony zdrowym poczuciem narodowej dumy. Narzeka na rodaków: ” (…) proszę przestańcie powtarzać te pierdoły że sprzedaliśmy do dziś 300 płyt. Mamy 5 miejsce na OLiS. Po tylu latach spodziewaliśmy się pierwszego, ale i tak jesteśmy zadowoleni” – obwieszcza grupa. I ma rację, na piątkę OLiS potrzeba pewno przynajmniej z siedmiuset. „Dlaczego niektórzy z rodaków tak się cieszą z niepowodzeń innych, że gdy niepowodzeń nie ma, sami je wymyślają?” – pyta 52. Część zdradza naród. Część jest pewno po prostu zbyt mało skupiona.
Rap Duma idzie w sukurs tym słabiej dysponowanym słuchaczom. „Zwolennicy zarówno hip-hopu jak i dobrej muzyki, czekali na krążek, nie krótko, bo aż cztery lata – przypomnijmy, że przedostatnia płyta Eldo <Zapiski z 1001 nocy> ukazała się w 2010 roku” – głosi Marianna Fijewska. Jest bardzo pomocna – zamiast słuchacza wyciąga wniosek, że hip-hop i dobra muzyka to dwie inne rzeczy, a na dodatek zwalnia go z potrzeby umiejętności odejmowania w obrębie czterech. Niedoszli maturzyści docenią. I pamiętajcie proszę: „Jeśli Eldo w tych kawałkach częstuje nas winem ze swojej piwnicy emocji, to na pewno nie jest to żaden jabol” i „Raper nie sypie słowami, by zapełnić kartkę, ale w przemyślany sposób wydobywa skarby z kopalni metafor”. To ważne.
Rap Portal również wziął się za Leszka: „Eldoka jest inny… Cieszy się palącym szczęściem śródmieścia, czy z dumą przedstawia się jako autor sztuki miejskiej. Piórem nadal włada mistrzowsko. <Skała samobójców> została uchwycona w postaci trzech motywów picia alkoholu: radości, smutku i strachu. Jego środki obrazowania należą do najlepszych w Polsce. Piję tu głównie do „Jedwabnego szlaku”, w którym z Wojtkiem Cejrowskim rodzimego rapu wybieramy się w podróż za jeden uśmiech”. W sumie spoko, mamy tylko dwa pytania: jak szeroko trzeba się uśmiechać, żeby za jeden uśmiech dotrzeć do Ameryki Południowej, którą Eldo tak reklamuje? I czy z „palącym szczęściem śródmieścia” chodzi o tęczę, bo Bonez byłby zainteresowany.
Polski Hip-Hop z recenzji płyty „Mały Książe” Angelo. „Teksty mają opierać się o charakterystykę planet, na których ląduje Mały Książę. Ok, znam książkę, widziałem film, można powiedzieć, że wiem, o co tu biega” – pisze prowadzący. Ach to uczucie triumfu, gdy jesteś doskonale przygotowany do recenzji…
{program-muzyczny}
I znowu Polski Hip-Hop mój najulubieńszy. Niby to tylko recka „Soul raw”, ale tak naprawdę krótka historia wojskowości oraz militariów – od rzymskich kohort po czołgi, od szczoteczki do zębów po pilarkę Stihl – z wzdychaniem do Soulpete’a w tle. I mocnym zakończeniem: „Przez znaczną część trwania albumu te bity napieprzają jak rzymskie kohorty podczas wojen punickich. I nie jest istotne, czy są nieco wolniejsze jak przy `Hood shit`, bo nawet w takiej okazji Pete postarał się zeskrobać szczoteczką do zębów brud z chodnika i wjebał kilo na perkusję. Na drugim biegunie mamy podkłady takie jak np. `Raw talk`, które są jak pieprzony pluton czołgów. Do tego jest tu DJ Ace za talerzami i ciężko mu odmówić gracji przy kręceniu woskiem, bo tnie jebany jak pilarka Stihl – przy samej dupie. Ten syf miażdży. Będący podziemnym rapperem przylazłbym na klęczkach do Lublina nawet z zasranego Ohio po jakiś podkład. Dziwko.”
„A jak powiem, że <Bybzi Bybzi> sprawdziłem ze dwa lata temu i niespecjalnie trafiło w mój gust? Ba, przesłuchałem je może ze trzy razy i – nie wiedzieć czemu – zupełnie odpuściłem? A jak powiem, że <pisanki> Laika olewam, bo brzmią jak bełkot gościa, który właśnie przesadził z alkoholem? Chyba zburzyłoby to obraz prawilnego psychofana, który stalkuje w internecie profil swojego idola i z głowy cytuje jego wypowiedzi” – Co to? Co to? („Hip-hop idioto”). Wyznania nieanonimowego Laikoholika. I nie ma podśmiechujek, takie pytania od niewiernego Tomasza (proszę się nie bać, tak naprawdę to jednak wierny Mateusz) mogą doprowadzić rapowych blogerów do utraty lajków pod postami – ze statystycznych pięciu mogą nagle zrobić się trzy.
Sin kontra rap uliczny:„(…) są pewne podgatunki, które niczym krokodyle pozostają w niezmienionej formie od zarania dziejów. O czym mowa? Oczywiście chodzi o… Rap Uliczny. W głównej mierze traktuje o tym jak to podmiot liryczny: a) nie ma na szamę b) żyje od pierwszego do pierwszego c) dilluje majerankiem / pali całe batony, włącznie z papierkiem d) ma szacun na dzielni, bo z psami nie gada nawet w schronisku e) prowadzi wojny gangów, czyli aktywnie spędza czas”. Coś czuję, że gdzieś w najciemniejszych stronach miasta, w domach z rogami których nie sfotografował nawet Sokół i wśród prawd, których nie zdążył objawić Czarny Furiat, w świecie proroków wystrychniętych na dudków i Dudków wystrychniętych na Proroków ostrzy się naprawdę cięte sprostowanie.
Tazz na ten sam temat. „Poziom rapu ulicznego (ble!) w ostatnich latach zmieniał się odwrotnie proporcjonalnie do kursu franka. Czaisz? Nurt HWDP/JP z początku minionej dekady przynosi dzisiaj żniwa w postaci gromady zupełnie przypadkowych ulicznych prawilniaków, którym nie wiedzieć co strzeliło do głów i… zaczęli rapować. Na szczęście jest DIX37”. Tak właśnie, nie narzekajmy zatem więcej na świat skoro ten potrafi być aż tak łaskawy. Do zobaczenia za tydzień.