Stopy stoją na złotym pisaku, morze faluje, zachodzi słońce. Czapka obrócona jest daszkiem do tyłu. Niby na zdjęciu przy komentarzu ten sam Miuosh, ale jednak inny. Brał bowiem udział w batalii z Patokalipsą (to ci od Eripe), nie da sobie dmuchać ( w kaszę – przp. Magda Gessler), wie co to podwójne uderzenie #vanDamme . „Aferowiczow od bandy kretynów z Krakowa pozdrawiamy serdecznie! Przyjechali w 8, dostali w mordę od dwóch, niektórzy z nich się za własnymi dziewczynami chowali, a teraz się będą burzyć i nasyłać swoich malolatow żeby robić syf w internecie… Kowboje z Facebooka. Pierdolimy Was i wszystko co prezentujecie – od zawiści i zazdrości po głuptę . Bądźcie kozakami w swiecie – świat realny i jego <truskul> spuszczą Wam rzeczywisty wpierdol” – napisał katowicki raper. Wyga powinien być zachwycony – nie dość, że Miuosh nie propsował, to jeszcze utarczka miała swoją niewirtualną kulminację.
Jest oczywiście druga strona tej historii. Oddajmy głos Patokalipsie: „Pojechaliśmy do Żor w składzie Delekta, Penx, Zygson z dwóch powodów. Po pierwsze grali tam nasze ziomki czyli ekipa Hipocentrum a po drugie chcieliśmy oglądnąć występ Rugged Mana którym się jaramy. Wiedzieliśmy, że będzie tam Miuosh, ale to nie ma nic do rzeczy. Zbiliśmy piontki z Dwoma Sławami i Zeusem a następnie wpadliśmy na pomysł, żeby zamknąć temat z Miuoshem raz na zawsze” – uch, Ci młodzi raperzy znają się na rzeczy, jeszcze nie powiedzą nic na temat, ale już wiadomo, że są tak fajni, iż ziomkują się się tu ze wszystkim poza językiem polskim, a do tego słuchają dobrej muzyki. No ale do sedna: „Niestety wymiana zdań z panem z Katowic to nie był dobry pomysł, ponieważ z jego strony ograniczała się do : kim wy kurwa jesteście oraz zamknij mordę. Wiec Penx który stał z nim face to face powiedział mu, żeby się tak nie wyrażał do jego ziomka czy coś w tym stylu. Rozmowa trwała jeszcze jakieś 30 sekund i Miuosh wypłacił sztukę Penxie po czym zwinnie wtulił się miedzy stojących za nim ochroniarzami” – piszą krakowiacy. I bardzo mi się podoba, zwłaszcza facet z ekipy o nazwie Patokalipsa, który interweniuje bo ktoś do jego ziomka nieładnie mówi. Chociaż Miuosh „zwinnie wtulający” się w ochroniarza też dobry – katowiczanin ma na tym polu doświadczenie, do Onara przywarł wszak brawurowo.
„Ci kolesie są zerami, wiec czemu bracćich relację pod uwagę?” – zapytał retorycznie Miuosh. Oj, widać, że akurat w Polsce mieliśmy wybory – wpis wyraźnie w tym klimacie.
„Nadal nie kumam, dlaczego jesteście po stronie kolesia, który jest rudy (Penx – przyp. Twój Fryzjer) . Jebać rudego, dobrze że dostał ” – zaśmiał się użytkownik forum Ślizgu. Oj, widać, że „Born Free” M.I.A. za mało w Polsce oglądane. Wpis wyraźnie w tym klimacie [2]
Tymczasem z dala od małoletnich dysput, w świecie linii lotniczych i reklamy, gdzie słowo „hardcore” znaczy już zupełnie co innego niż kilkanaście lat temu: „Jadę na lotnisko. Mam jak zwykle hardcore. Lecimy z Marysią do Szczecina, stamtąd wynajęta fura do Koszalina, gramy tam dziś koncert i wracamy do Szczecina, gdzie gramy jutro koncert. O 7 rano w sobotę mamy powrotny samolot do Warszawy, o 15 mam prelekcję a`propos nagrodzonej 4 KTRami kampanii reklamowej, w której wziąłem udział, po czym w samochód i wieczorem gramy w Białymstoku. Taki plan na najbliższe 3 dni” – napisał Sokół. Niby fajnie, jednak pomyślcie tylko ile ludzi mógłby w tym czasie pobić Miuosh.
Erudycyjny jak zawsze Jan Błaszczak zaszczycił Tedego recenzją. Tym razem recenzja nie zawiera Reymonta i Gogola jak poprzednie dzieło poświęcone Mesowi, zawiera za to śladowe ilości Schopenhauera, więc jak ktoś ma alergię, to uwaga. „Siedzi w tym niemal tak długo jak Józef Zych w sejmie. W tym czasie usłyszał więcej zarzutów niż Wampir z Bytomia, a jednak wciąż grasuje po bitach. Być może „grassuje” również. Nieważne – grunt, że wyciągnął wnioski. Czyli Tede się zmienił? Ależ skąd! Po prostu nauczył się wytrącać przeciwnikom argumenty z rąk z taką gracją jakby pod poduszką trzymał <Erystykę> Schopenhauera.” – pisze Jan, ale ciekawsze są uwagi bardziej ogólne. „(…) polska scena stała się ostatnio zaklętym kręgiem nieustannie wdzięczących się do siebie raperów, promotorów i dziennikarzy. W efekcie nikt już nie mówi, co jest dobre, a co złe” – no jak to nikt nie mówi, jak Jan mówi. „Oczywiście już teraz widać pierwsze rezultaty takiego podejścia: VNM zgodził się dać tylko trzy wywiady skumplowanym dziennikarzom – nie było dyskusji, nie było trudnych pytań, a <ProPejn> i tak dotarło do trzeciego miejsca listy OLiS” – jak rozumiem Jan cierpi z powodu niedostatecznego skumplowania się z VNM-em, nie dostał wywiadu i trochę nie wiem jak go pocieszyć. Myślę, że L.U.C. albo Robert Piernikowski znaleźliby dla niego czas na męską rozmowę o literaturze czy filozofii.
W szczęśliwym, zgodnym, świecie Wielkiego Joł na pytania odpowiada się pytaniami i skierowaniem do proktologa : „A po co mamy udostepniać recenzje z ktora sie nie zgadzamy? Na szczęście mało osób sie z nia zgadza, a jak masz TBD (Trueschoolowy ból dupy – przyp. Gruby Mielzky) to juz nie nasz problem”. Recenzja CGM, o recenzji Jana Błaszczaka nawet nie mówiąc, nie została podlinkowana na profilu.
Politolog Na Rapie, na fali rdzennie polskiego entuzjazmu i euforii związanej z kofeiną dostarczaną przez amerykańskie korporacje zachwyca się szczerością Tedego oraz brzmieniem Sir Micha: „Słucha się głośno, bo bity są piękne, porywające, [wstaw dowolny epitet], jak pierwszy łyk zimnej coca-coli z puszki. Starasz się opanować i przygotować na nadchodzące uderzenie, ale nie jesteś w stanie. Jak powiedziała Królowa Elżbieta nadając tytuł lorda Michałowi Kożuchowskiemu <Officialy, the best music producer. Bitch>”. Wielkie Joł pamiętało o podlinkowaniu recenzji. Być może na forum Ślizgu pierwsi odkrycy zdążyli wyłapać już nieścisłości w wypowiedzi Królowej.
”#elliminati – oczyszczenie. #kurt_rolson – rozliczenie.” – ekscytuje się własnym haiku Politolog Na Rapie po raz drugi linkując na profilu swoją recenzję. Tak, tak. Czekamy na Elliminati 2 – Proces, i Notes 3 – Wyrok. Swoją drogą nie wszystko sie Politologowi podobało. „Brakuje mi wiksy!” – stwierdził. Cóż, nie można mieć wszystkiego.
Tede na przykład nie ma zadowalającej go ilości wirtualnej fanów, no bo po co inaczej liczyłby tych Pezeta? „Myślę, że wielu fanów nie jest tam prawdziwych” – skomentował w wywiadzie dla CGM, a przecież o prawdę w rapie chodzi. Pezet odniósł się, rzecz jasna na swoim profilu: ” Ja być może mam tu sporo <nieprawdziwych fanów>, w sumie w mniejszej lub większej mierze jak każdy, być może ja mam ich więcej, ale to tez jest proste i logiczne, bo jest tu zwyczajnie więcej ludzi (…) Po prostu nie lubię jak ktoś mnie oczernia. Święty nie jestem, jako takiego marketingu i chęci posiadania pieniędzy się nie wypieram, wręcz przeciwnie ale to co tu jest powiedziane to nieprawda”
„Nagrywając płytę z Pezetem chcieliśmy rozjebać scenę. To nie były jakieś tam kawałeczki kolekcjonowane na dysku: powstał projekt, od razu kontrakt, cele były jasne. I tu nie chodzi o jakiś ego trip. Chodzi o poziom ambicji oraz podnoszenie poprzeczki dla siebie i innych. Może aktualnie hip-hop stał się na tyle zarobkowy, że większość stara się po prostu jakoś zaistnieć i funkcjonować. Nie braliśmy tego pod uwagę – pieniądze były relatywnie śmieszne” – wspomina Noon w wywiadzie, który na Popkillera zrobił z nim Rafał Samborski. Pytanie „Nie myślisz czasami o tym, by zadzwonić do Pezeta i nagrać coś wspólnie jak za dawnych lat? ” zgasił krótkim „Przyznam się, że nie przyszło mi to do głowy.”
Uważajcie na nowych The Roots – wprowadzają pismaków w stany alternatywne. Sieah w zapowiedzi recenzji (tak, powstają teraz takie rzeczy) ironizuje: „Wypłakać się musicie gdzie indziej, ważny jest progres za wszelką cenę. Tak naprawdę zamierzam tę pierdoloną recenzję pisać jebanymi bukwami, byście zobaczyli, jak bardzo w dupie mam to, co zrobiłem w przeszłości i jak nie zależy mi na własnym dorobku. Wszystko będzie na białym tle, literki będą różowe i będą się słitaśnie przesuwać z lewa na prawo, będę pisał wierszem klasycznym, a by zwieńczyć me dzieło to na koniec zahasłuję swojego bloga tak, by tylko wybrani mogli na niego wejść. I nikt wtedy nie powie, że stoję w miejscu”. Komentarz czytelnika: „Sieah, jakie to uczucie być jedynym oryginalnym recenzentem kiedy wszyscy polscy <rzetelni> dziennikarze muzyczni piszą <SPOKO BITY, DOBRA NAWIJKA, GOŚCIE DALI RADĘ 4 /5>. Jesteś ewenementem na skalę Polski”
„Po ostatniej płycie Vienia, na której łączył pokolenia, spodziewałem się raczej, że pójdzie on dalej tym tropem, a tu taka zmyła” – dziwi się recenzent Polskiego Hip-Hopu, duży konkunrent Sieaha w kategorii „ewenement na skalę Polski”. A tu figlarz Vienio nagrał „Etos 2” tak jakby była to kontynuacja „Etosu”. No nie przekręcisz przekręta.
„Od dłuższego czasu propaguję względną trzeźwość. Piszę to absolutnie serio. Jest całkiem spoko” – napisał Kuba Knap linkując najnowszy utwór „Zbyt Dziabnięty”
O geniuszu militarnym Bosskiego Romana ujawnionym właśnie na płycie „Therapya szokowa” donosi Tazz: „Czy Romek faktycznie szokuje? Miejscami zdecydowanie. Otóż raper potrafi wypierdolić serię z kałacha w powietrze, by po chwili oddać kilka precyzyjnych strzałów z procy”.
Coming out tygodnia. Użytkowniczka Wilczyca na Popkillerze: „Mam 23 lata, jestem kobietą, inteligentną i dojrzałą. A mimo to słucham Hucza”
Prosto z Onetu, hip-hopolo v 2.0, czyli o tym, że raper powinien być mądry, prawdziwy, z pipidówki i wywoływac u Roguca ochotę. „W dogrywce, ścisłej walce o pierwsze miejsce w „Must Be The Music”, spotkali się Sachiel oraz Dharni i K-Leah. Program wygrała hip-hopowa grupa Sachiel z Krzeszowa. Zespół istnieje od roku. Stworzyli go Piotr Bieryt (Ner), Krystian Krok (Czaru) i Anna Bieryt (Ana). – To największa niespodzianka programu. Są z małej miejscowości i wszystko jest dla nich trudniejsze. Dla mnie pierwsze miejsce to są oni – oznajmiła Kora po finałowym występie Sachiel” – taka wypowiedź może wywołać raka. „- Jak jesteście na scenie, to mam ochotę walczyć o swoje marzenia – powiedział o Sachiel, Piotr Rogucki.” – a ta wpędzić w komę. ” – Mamy godnych finalistów. Jesteście mądrzy i prawdziwi.Bardzo się cieszę, że jesteście w finale – powiedziała Elżbieta Zapendowska” – tu ręce opadły mi tak bardzo, że nie byłem w stanie cisnąć sucharem.
Złe informacje rozchodzą się szybko. Ten news podany za Popkillerem „<Rozpoczęto prace nad filmem Blokersi 2> – napisał Hirek Wrona na Twitterze, zdradzając także, że reżyserią ponownie zajmie się Latkowski. Pozostaje czekać na dalsze informacje” – czytam na serwisie. Nie, nie pozostaje umrzeć. Chociaż nie, jestem ciekaw czy utwór „Mały chuj w dziąśle czyni ciebie cwelem”, nowość na koncertowej rozpisce Pei znajdzie się na ścieżce dźwiękowej tego dzieła.