Foto: P. Tarasewicz / CGM.PL
Spisujemy wrażenia po obejrzeniu dokumentu “Skandal. Ewenement Molesty” – pozycji bez wątpienia obowiązkowej, lecz trochę za często jedynie szkicującej wątki.
Gdy mniej więcej pół roku temu odpaliłem sobie bodaj czwarty już raz netfliksowe “Hip-Hop Evolution”, odświeżyłem dokument o genialnym kolektywie Organized Noize, uderzyło mnie to, jak mało mamy obrazów poświęconych rodzimemu rapowi. Tak, doskonale wiem, że w kinach rekordy popularności biły “Jestem Bogiem” czy “Proceder”, ale umówmy się – prawdy o tym, jak wyglądały narodziny sceny było tam jak na lekarstwo.
W zasadzie musielibyśmy cofnąć się do “Blokersów” czy “Mówią bloki”, ewentualnie kilku mini-dokumentów zrealizowanych ok. piętnaście lat temu przez redakcję “Ślizgu”.
Mało, bardzo mało tego.
Chociażby dlatego “Skandal. Ewenement Molesty”, film w reżyserii Bartosza Paducha, jest pozycją niezwykle ważną, na swój sposób wręcz pionierską. W końcu mamy materiał, który przenosi nas wstecz z odpowiednią perspektywą, pozwalając spojrzeć na temat na chłodno, z refleksjami po latach, ale i właściwą dozą melancholii oraz, co oczywiste, nostalgii.
No właśnie – trwający niewiele ponad godzinę dokument, tej nostalgii ma na tony. Fragmenty starych taśm wideo, programów telewizyjnych (występ Molesty z “Halo Gramy” – wow!), przebitki ze “Ślizgów” oraz “Klanu” – każdy widz w wieku ponad trzydziestu lat, wsiądzie podczas seansu do starego Ikarusa i przypomni sobie specyficzny zapach klatek schodowych wielkich bloków. Co istotne, nie ma w tym narracji “kiedyś to było, a teraz to nie ma”, lecz po prostu świetne oddanie ówczesnych realiów, jak na dokument przystało.
Absolutnym sztosem jest opowieść Wilka o kulisach powstania kultowego utworu, znanego większości jako “dwudziesty ósmy dzień wrześniowy” albo “nienawidzę policji”, czy też “pała to pała raczej, raczej” – wstaw czytelniku dowolny fragment i będzie ok.
WWDZ nie był co prawda oryginalnie członkiem Molesty, ale w filmie się pojawia całkiem często. Eksponowane mamy postaci Wilka, ale i DJ-a 600V, czyli twórcy bitów na debiut Molesty (jak i kolejną płytę), Kaczego, za to niestety nie ma Pelsona. To jego życzenie – autor “Sensi” postanowił jakiś czas temu całkowicie odciąć się od muzyki. Wyjątku nie zrobił nawet dla dokumentu. Szkoda, lecz uwagi trudno mieć za to do kogokolwiek.
Film dzieli się niejako na dwie części – poznanie się Vienia i Włodiego, wspominki z lat liceum, okoliczności zainteresowania się hip-hopem, no i praca nad “Skandalem”. Ta część dokumentu jest kapitalna. Dla jednych będzie wspomnieniem lat młodości, dla najmłodszych widzów zaś pokazaniem takiego świata hip-hopu, jakiego sami w sumie nie mieli okazji widzieć. To było coś z zupełnie innej bajki.
Jak wspomina Numer Raz, czyli jeden z gości na płycie “Skandal”, on towarzystwa związanego z Molestą się wręcz… bał! To byli dresiarze, typy spod ciemnej gwiazdy. Przekleństwa, szeleszczące dresy, zatargi z policją, codzienne spotkania na ławeczce, by wypalić blanta, wypić browara, porapować.
SPRAWDŹ TAKŻE: Vienio nie do poznania w nowym filmie twórców Procederu
Atmosfera tamtych czasów oddana jest w dziele Bartosza Paducha wybornie. Wspaniale, że znalazło się miejsce dla Bogny Świątkowskiej czy założycieli B.E.A.T. Records. Wrażenia robią przebitki z koncertów, które – jako ich uczestnik za szczeniackich lat – wspominam bardzo podobnie: kilkudziesięciu ziomków na scenie, ziomki ziomków, ich dziewczyny, a pod tym publika, w podobnej liczbie. Sto procent zajawki i hip-hopu w hip-hopie.
Niestety druga połowa pozostawia sporo do życzenia. Reżyser skacze po wątkach, nie dowiadujemy się nic o solowych karierach muzyków Molesty, po łebkach pociągnięta jest kwestia drugiego-pozamuzycznego życia Vienia. Brakuje rozwinięcia wątku kontraktu z majorsem, bo co w zasadzie nowego się dowiedzieliśmy poza tym, że chłopaki nijak nie przystawali do wielkiej oficyny, a ta ich potraktowała wręcz złodziejsko?
Jeśli przyjmiemy, że to dokument tylko o debiutanckiej płycie i jej kulisach, to czy nie lepiej było trochę go skrócić?
Po obejrzeniu “Skandal. Ewenement Molesty” człowiek ma poczucie, że obejrzał z jednej strony coś wyjątkowego, co powinno dać początek rzetelnej dokumentacji wydarzeń związanych z najważniejszą polską subkulturą po Okrągłym Stole. Z drugiej strony nie sposób jednak uwolnić się od myśli, że film Paducha w obecnej wersji jest trochę jako dzieło niedokończone, z jednym kapitalnym rozdziałem i kilkoma szkicami.
Należy jednak bezwzględnie docenić, że to dokument szorstki, nie upiększający ulicznego słownictwa, do bólu momentami wręcz surowy. Taki przecież był i do dziś jest “Skandal”.