Kulisy koncertu WOŚP dla Łukasza

Relacja Artura Rawicza.

2014.01.17

opublikował:


Kulisy koncertu WOŚP dla Łukasza

Zapis krótkiej konferencji prasowej, podczas której Jurkowi puściły nerwy („zwariowaliście?!”) widział już chyba każdy. Wówczas Owsiak zwrócił się spontanicznie do nieuleczalnie chorego wolontariusza i zapowiedział, że następnego dnia odwiedzi go. Kilka minut po nagłym zakończeniu konferencji w biurze WOŚP trwały już przygotowania do eskapady do Szczecina. Co jeszcze możemy zrobić? Koncert! No to robimy. I ruszyła lawina krzyżowych telefonów do mamy Łukasza („tylko niech pani nie mówi nic Łukaszowi…, o której on jutro wraca ze szkoły?”), do Prezydenta Miasta, Wojewody, Policji. Zaczęło się organizowanie sceny, zasilania, świateł, nagłośnienia. Równocześnie telefony do muzyków (możesz? dasz radę? ale zdążysz dojechać?).

Kiedy w środku nocy ruszaliśmy z Warszawy na zachód line-up koncertu był już znany, ale jeszcze nie na 100% pewny. Po krótkich wizytach z podziękowaniem za pomoc w całej zwariowanej akcji u prezydenta i wojewody Owsiak pojechał bezpośrednio do Łukasza. Kiedy zdradził chłopcu, że za chwilę przed jego blokiem zagrają specjalnie dla niego Enej, Raggafaya, Kamil Bednarek, Damian Ukeje i Łona z Webberem wszyscy artyści byli już gotowi. W tym czasie docierały informacje – pod dom Łukasza jadą motocykliści, dotarła Orkiestra Marynarki Wojennej, zbliża się kawalkada off-roadowców. Są strażacy z OSP, zapraszają Łukasza na przejażdżkę wozem bojowym…

Łukasz zrobił na mnie kosmiczne wrażenie. Jest bardzo dojrzały jak na swój wiek. Ma masę zainteresowań, które mimo choroby realizuje. Żyje w bardzo skromnej, fantastycznej rodzinie. Ale przede wszystkim okazał się szalenie pozytywnym gościem, któremu język nienawiści i pogardy jest zupełnie obcy (Łukasz jest humanistą, m.in. kręci go recytacja o czym świadczą dyplomy na ścianach jego pokoju). Nadałem mu ksywkę „akumulator”, bo tak działa na otoczenie.

Byłem świadkiem rozmowy Owsiaka z Łukaszem i jego bliskimi. Zatkało nas wszystkich. Obszerną relację będziecie mogli zobaczyć na blogu Jurka, zatem nie będę zdradzał wszystkiego. Pokażę wam jedynie garść zdjęć dokumentujących całe wydarzenie. Jednocześnie dziękuję przyjaciołom z Fundacji za pomoc w wyprawie do Szczecina, Łonie za dostarczanie kawy, Mike – Tobie za wsparcie na miejscu, żonie za tolerowanie moich pomysłów… a przede wszystkim Łukaszowi, że mogłem go poznać. A, no i Tobie, Jurek (nie jestem z RMFu ;)).

 

Polecane