foto: mat. pras.
21 grudnia to dwa ważne święta. Tego dnia obchodzimy Światowy Dzień Pozdrawiania Brunetek, które z tego miejsca oczywiście ładnie pozdrawiam. Nie wolno też zapomnieć o drugim święcie, czyli Światowym Dniu Orgazmu.
Mogę jeszcze wspomnieć o drugiej rocznicy wydania „EP” Pseudo Intellectuals, ostatniego dzieła znakomitej undergroundowej grupy z Buffalo, ale nikogo prócz 14 osób w tym kraju, to nie obchodzi. Pozdrowienia dla ciemnowłosych pań też można odpuścić, bo te rok temu przesyłał im Kaz Bałagane. Zostaje więc najprzyjemniejsze.
Z tej okazji postanowiłem wybrać 10 kawałków, zarówno tych dobrych, jak i złych, które opowiadają o przyjemnościach. Bon apetit.
Big Cyc „Orgazm”
„Popatrz młody kołchoźniku / Twój PGR, wielki, szybki / Kombajnista z traktorzystą / Na wykopkach robią striptease”. Nawet scenarzyści filmów pornograficznych klasy B, nie wymyśliłby takiego scenariusza. Kombajnista z traktorzystą? Serio? Refren jednej z piosenek grupy Big Cyc, która znalazła się na debiutanckim albumie zespołu (i zarazem jedynym słuchalnym), pasuje na dziś idealnie.
Piotr Bukartyk „Prawo do orgazmu”
Skoro znalazło się miejsce dla Big Cyca, to i Piotr Bukartyk nie powinien narzekać. Nie do wiary, ale głupkowata piosenka tamtego zespołu jest lepsza od „Prawa do orgazmu”. Przyjemności tutaj nie ma żadnej, bo nawet w ironicznym kontekście, piosenka jest… dramatycznie zła. Bardzo zła. Prawo do orgazmu dla każdego. Do śpiewania dla niewielu.
Jane Birkin i Serge Gainsbourg „Je T’aime,… Moi Non Plus”
Oczywiście nie mogło zabraknąć najbardziej rozpoznawalnego dzieła Gainsbourga, które zostało nagrane na życzenie… Brigitte Bardot. Jęki, ochy, achy, westchnienia. Piękny utwór, który lata temu został zakazany w kilku krajach. Tak po ludzku – szkoda mi tych wszystkich Hiszpanów, Włochów i Szwedów.
Snoop Dogg „Sexual Eruption”
Cenzura zawsze miała się dobrze i nie inaczej było w przypadku „Sexual Eruption”, które królowało w telewizji i rozgłośniach radiowych pod zmienionym tytułem – „Sensual Seduction”. Jeden z ostatnich naprawdę udanych utworów Snoopa.
Tyga „Orgasm”
Tyga daje z grubej rury. Nie, nie tak, jak myślicie. Od początku wiadomo na czym zamierza się skupić. Nie do wiary, ile jest tutaj wątków!
Lil’ Kim „How Many Licks?”
Jedna z najśmiejszniejszych raperek wszech czasów opowiada o tym, o czym niektórzy z was boją się pomyśleć. Zanim Tyga zaczął oglądać filmy dla dorosłych, to ona bez skrępowania rapowała o przyjemnych i ciekawych rzeczach. Wypada pogratulować. Odwagi, nie poziomu kawałka. Aha, i nawet nie myślcie o tym, żeby włączać całe „The Notorious K.I.M.”!
Salt-n-Pepa „Let’s Talk About Sex”
Podobnie, jak Lil’ Kim, dziewczyny z Salt-n-Pena też do świętych nie należały. Może nie były aż tak niegrzeczne, ale zwracały uwagę nie tylko na same przyjemności. Ważny, a nawet historyczny, kawałek.
Marvin Gaye „Sexual Healing”
Nie radzę tłumaczyć tekstu tej piosenki na język polski, bo zaraz gdzieś ucieknie magia i „piec” nie będzie już tak fajny, jak wcześniej. Marvin nigdy nie miał problemów z opowiadaniem o seksie, ale to właśnie tutaj chyba zrobił to najlepiej. Dyskrecji wielkiej nie ma, ale czy na pewno jest potrzebna? Nie.
Frankie Goes To Hollywood „Relax (Don’t Do It)”
„Welcome to the Pleasuredome” to naprawdę dobry album i zapewne czołówka 1984 roku. Zwróćcie uwagę na dwuznaczny tytuł samej płyty, a potem poczujcie totalną zagładę przez ich najsłynniejszy singiel. Orgia. Nie tylko muzyczna.
Prince „Darling Nikki”
Na sam koniec bonus dla tych, którzy potrafią zadbać sami o siebie.
Dawid Bartkowski