#10 – najbardziej oniryczne płyty wszech czasów

Autorski ranking Marcina Wodyńskiego.

2015.04.14

opublikował:


#10 – najbardziej oniryczne płyty wszech czasów

Któż nie uwielbia płyt, których słuchanie przypomina sen na jawie? Rozmyte brzmienia, zawieszone między rzeczywistością, a światem fantazji, surrealistyczne teksty i niepowtarzalny klimat. Przedstawiamy zestawienie najlepszych wydawnictw tego rodzaju.

10. Pink Floyd – „Meddle”


Już sama okładka płyty, przedstawiająca zdjęcie ludzkiego ucha zrobione pod wodą, doskonale oddaje klimat jej zawartości. Jest to album, na którym marzycielski nastrój jest bardzo silnie odczuwalny. Wystarczy posłuchać „Pillow of Winds” czy „Fearless”, by odbyć w wyobraźni bardzo daleką podróż. Swoją kulminację album osiąga w 23-minutowej suicie „Echoes”, której wysłuchanie można zaliczyć do przeżyć mistycznych.

9. Ariel Pink`s Haunted Graffiti – „Before Today”



Ta płyta to arcydzieło z gatunku lo-fi indie. Specyficzny wokal i brzmienie klawiszy budują na tym albumie atmosferę iście hipisowskiego transu. Idealną próbką tego stylu są utwory „Fright Night (Nevermore)” oraz „Beverly Kills”. Tę płytę trudno do czegokolwiek porównać.

8. Boards of Canada – „Music Hhas the Right to Children”



Nie mogło w tym zestawieniu zabraknąć któregoś z klasyków muzyki elektronicznej. Krystalicznie czyste brzmienie tej ambientowej płyty doskonale oddziałuje na wyobraźnię. Idealne do słuchania w godzinach nocnych. Koniecznie na słuchawkach.

7. Angelo Badalamenti – „Soundtrack from Twin Peaks”



Za niepowtarzalny klimat „Miasteczka Twin Peaks” odpowiada w dużej mierze muzyka, która idealnie uzupełnia się ze światem pieńkowej damy i Dale`a Coopera. Sen pełni ważną rolę w fabule kultowego serialu Davida Lyncha. Dlatego Angelo Badalamenti skomponował dzieło, które wprost obezwładnia swoim marzycielskim klimatem. W dużej mierze odpowiadają za nie piękne wokale Julee Cruise, na przykład w utworze „Into the Night” czy serialowym przeboju „The Nightingale”.

6. My Bloody Valentine – „Isn`t Anything”



Delikatniejsze oblicze klasyków shoegaze`u, niż to zaprezentowane na ich najbardziej popularnej płycie „Loveless”. Eksperymenty gitarowe przeprowadzane przez irlandzki zespół doskonale oddają ducha oniryzmu. Wystarczy rozpoczynający płytę, genialny „Soft as Snow (But Warm Inside)”, by uwieść słuchacza od pierwszych sekund.

5. Explosions in the Sky – „All of a Sudden I Miss Everyone”



Do tego zestawienia post-rock pasuje idealnie jako niemalże cały gatunek. Stąd obecność zespołu, który miał ogromny wkład w tworzenie się tego stylu. Płyta „AoasIme” przyciąga swoim liryzmem i spokojem. Muzycy Explosions in the Sky w charakterystyczny dla siebie sposób pieczołowicie budują atmosferę, głownie przy użyciu spokojnych partii gitar, które stopniowo przeradzają się w potężną ścianę dźwięku, by znów zwolnić tempo.

4. Lowlife – „Diminuendo”



Jeden z najbardziej niedocenionych zespołów w historii. Mistrzowsko łączyli dream pop z post-punkiem. Pozycja obowiązkowa dla każdego fana Joy Division. Nieprzypadkowo zespół ten znalazł się aż tak wysoko na tej liście. Świat powinien o nim usłyszeć.

3. Slowdive – „Souvlaki”



Obecność Slowdive w tym zestawieniu nie może zaskakiwać. Każdy kto słyszał utwór „When the sun hits” nie ma wątpliwości, że to jedna z najbardziej onirycznych płyt w historii. Całe szczęście, że Brytyjczycy reaktywowali zespół w 2013 i utwory z tej płyty można znów usłyszeć na żywo.

2. Cocteau Twins – „Treasure”



Tak naprawdę równie dobrze mogłaby się w tym miejscu znaleźć płyta „Heaven or Las Vegas”. Obie te – diametralnie od siebie różne – płyty Cocteau Twins tworzą własne światy z tekstów z nieistniejącego języka, który łatwo pomylić z angielskim. Susan Sontag pisze o źródle „szalonej, ciemnej, oryginalnej fantazji, z którego czerpał wszechstronnie utalentowany Cocteau”. Nazwisko pisarza znalazło się w nazwie zespołu nieprzypadkowo.

1. The Cure – „Disintegration”



Już od pierwszego dźwięku ten album wywołuje ciarki na plecach. Jest to dzieło niezwykle spójne i bardzo emocjonalne. Jak na post-punk jest wyjątkowo bogate brzmieniowo i melodyjne. Robert Smith wznosi się na tej płycie na wyżyny swoich umiejętności. Trudno sobie wyobrazić bardziej oniryczne brzmienie.

Polecane