Trzy godziny – jedno zdanie

Jak nie zostałem gwiazdą tiwi.


2017.10.17

opublikował:

Trzy godziny – jedno zdanie

Po „drugiej” stronie mikrofonu jest gorzej. Wiem o tym od dawna. Lepiej pytać, niż być przepytywanym. A najlepiej montować. Kto montuje, ten ma władzę.

Zadzwonili z redakcji, że dzwonili z TVN24 i chcą nagrać jakieś wypowiedzi, bo robią materiał o tym, że Hey żegna się na dłużej. No dobra, czemu nie. Co mam zrobić dziś, zrobię jutro. Tymczasem – trzy kwadranse w jedną stronę, cztery w drugą, bo korki. Kwadrans spóźnienia ekipy, co najmniej dwa kwadranse nagrania i kwadrans na kawę w międzyczasie. Kwadransów jedenaście. Prawie trzy godziny.

Redaktor pytał, ja odpowiadałem najładniej jak umiałem. Nie przeklinałem. Opowiedz o początkach zespołu Hey. A czy to faktycznie jest jeden z najważniejszych polskich zespołów? A jak to wyglądało w latach 90.? Które momenty można uznać za przełomowe, za najważniejsze w karierze zespołu? A co takiego się stało, że Hey odnosił tak spektakularne sukcesy? Dlaczego? Co jest najważniejsze w ich twórczości? Myślisz, że to tak na serio, czy to tylko taki marketingowy chwyt? Czy można się było tego spodziewać? Jak będzie wyglądała pożegnalna trasa?

 

Cholera, może to i ze trzy kwadranse trwało. Na szczęście na siedząco. W tle, w drugoplanowej roli redakcyjna lodówka koloru jasny niebieski. Kiedyś była czerwona, ale nie wiem, jaki spotkał ją los.

– Kogo jeszcze gracie? – pytam redaktora w spodniach odsłaniających kostki. – Kaśkę Nosowską i Piotra Metza, on akurat robi z nią wywiad w Szczecinie. Spoko, myślę sobie, dużo materiału będą mieli, pewnie coś fajnego z tego zmontują. – Wieczorem emisja, jutro przyślemy linka – dodaje redaktor. Operator w tym czasie jeszcze ogrywa archiwalną polaroidową pamiątkę z ostatniej wizyty Heya w CGM.pl.

Przy płycie indukcyjnej w kuchni mamy jeszcze ślicznym dyplom od wydawcy Heya za platynową płytę „Do rycerzy, do szlachty, doo mieszczan”, bo byliśmy jej patronem i to był taki fajny gest w ich strony. Dyplom absolutnie oldschoolowy, ale się nie nadawał – zdaniem redakcji CGM.pl – do kamerowania, bo trochę upaćkany. Pomyślałem, że szkoda, ale w sumie tyle już nagrali, że film by z tego zrobili.

Rano dnia następnego zobaczyłem w necie to, co poszło wieczorem dnia poprzedniego. I posikałem się ze śmiechu. Oglądam, oglądam i czekam, i czekam… Tyle mielenia ozorem, tyle prób robienia poważnych min i siłowania się na zdania nie złożone wielokrotnie. Tyle porównań (szczególnie zadowolony byłem z nawiązania do Black Sabbath), tyle esencjonalnych podsumowań. Tyle wysiłku. I wszystko jak u Koterskiego, „jak krew w piach”. Program możecie zobaczyć na tej stronie.

Wzięli po jednym zdaniu Metza i moim. Moje, czyniące ze mnie wybitnego eksperta i przenikliwego analityka brzmi: „Kasia i jej teksty to jest paliwo nuklearne tego zespołu. Jej chrypa też.” 🙂

A już rodzina z popcornem zasiadała przed telewizor, już oczyma wyobraźni widziałem, jak w glorii i chwale wchodzę po fajki do osiedlowego sklepu. I dupa. Wzięli i wycieli.

Nigdy nie wierzcie redaktorom z tiwi.

PS: pisząc te słowa słuchałem nowej płyty Get Your Gun – „Doubt Is My Rope Back To You” 5/5.

 

Zapisz

Polecane