foto: P. Tarasewicz / LIVE
Do sklepów trafia właśnie nowe wydawnictwo Pink Freud zatytułowane „PunkFreud Army”. Zespół Wojtka Mazolewskiego zaprosił do współpracy tuzy polskiego punk rocka – Tomasza Budzyńskiego, Tomka Lipińskiego, Roberta Brylewskiego i Roberta Materę oraz związanego m.in. z Brygadą Kryzys saksofonistę Aleksandra Koreckiego. Kłopot w tym, że – jak deklaruje Tomek Lipiński – z zaproszonymi gośćmi nie podpisano umów niezbędnych do tego, by płyta mogła się ukazać.
Tomek Lipiński poinformował o sytuacji w poniedziałek na swoim facebookowym profilu. Artysta nie podaje ani tytułu wydawnictwa, nie wymienia też nazwiska artysty, który zaprosił go do współpracy. Z treści wpisu jednoznacznie wynika jednak, że sytuacja dotyczy właśnie wydanej przez Agorę płyty „PunkFreud Army”. – Wyobraź sobie, że zacny artysta zaprasza cię do udziału w muzycznym projekcie, skądinąd bardzo ciekawym, mającym docenić twój życiowy dorobek. Twoje nazwisko jest ozdabiane różnymi wzniosłymi przymiotnikami, a oprócz ciebie w projekcie udział bierze jeszcze trzech innych weteranów, podobnie fetowanych. W ramach tego projektu gracie kilka koncertów, jeden z nich zostaje nagrany w celu wydania na płycie. Płyta się ukazuje. Dziś. Jednak jest pewien szkopuł: nikt nie zawarł z wami bezwarunkowo wymaganej prawem umowy na tę płytę – pisze Lipiński dodając, że doszło do złamania prawa. – Gdzieś na styku wydawnictwa i managementu zacnego artysty. Wydano materiał bezprawnie, bez umowy i bez ustalenia jakichkolwiek jej warunków z gośćmi projektu. Teraz oczekuje się ode mnie, że za parę dni podpiszę w ciemno umowę fonograficzną, (której dotychczas nie widziałem na oczy) ze wsteczną datą – czyli mam łamać prawo, żeby ukryć łamanie prawa – opisuje sytuację artysta.
W jednym z komentarzy pod swoim postem współzałożyciel Brygady Kryzys, lider Tiltu, pisze: – Management zacnego artysty wyjaśnia, że wydawca „nie wyrobił się z umowami”. Wyrobił się z wytłoczeniem płyty, drukiem okładki, pakowaniem, dystrybucją, a „nie wyrobił się” z umowami, od których w cywilizowanym świecie się zaczyna. Wydawca nie byle jaki, duża korpo medialna. W innym miejscu przytacza swoje ustalenia z managerem artysty zapraszającego Tomka Lipińskiego do współpracy: – Za nagranie zaproponował mi właśnie 1000 zł (słownie tysiąc), które według jego podopiecznego, zacnego artysty, miało być skromną rekompensatą za występ w Trójce, która – wiadomo – nie płaci. Byłem wzruszony, że tak miło nas młodzież potraktowała. Do chwili, gdy ów manager poinformował mnie (miesiąc po tym koncercie), że ten tysiąc to nie za koncert, a 100% honorarium za płytę. I niczego więcej nie powinienem się spodziewać, nawet tantiem. Ów tysiąc jest nadal abstrakcyjny, nie mam go na koncie; umowa nie istnieje, a gdy zaistnieje, okaże się, że oddaję wszystko za 1000 zł. Chyba jasne, że tego nie podpiszę. Czeka ich dużo kłopotów.
Zwróciliśmy się do managementu Pink Freud z prośbą o komentarz do tej sprawy. Czekamy także na komentarz ze strony Wydawnictwa Agora. Zachowaliśmy oryginalną pisownię komentarza Tomka Lipińskiego.
Raper nie może przeboleć braku miejsca na głównej scenie.
"Wosk" to idealny kawałek na wakacje.
Wiemy, z kim będzie rywalizowała Patricia Kazadi.
"Z jakiegoś powodu wciąż sprowadzamy deszcz".