Jeśli Neil Young ogłasza zaledwie dziewięć koncertów w Europie latem 2019 roku., to nie ma się co łudzić, że znajdzie się wśród nich lokalizacja w Polsce. Więc skoro Young nie mógł przyjść do Adamskiego, to Adamski znów (po raz szósty) musiał pofatygować się do Younga. Tym razem do Amsterdamu. I jak zawsze było warto.
Ziggo Dome w stolicy Holandii to taki Torwar pomnożony przez trzy. 16 tysięcy ludzi wypełniło ultranowoczesną arenę sąsiadującą ze stadionem Ajaxu Amsterdam praktycznie pod sam sufit. Mistrz Ceremonii wyszedł na scenę w takim stylu, w jakim zwykły śmiertelnik idzie kupować czereśnie na straganie. Z tą różnicą, że z pomocą Promise of the Real dał nam popisową lekcję rocka. Po prostu rocka. Ale w najlepszym możliwym wydaniu. Koncert był totalnie odarty z jakichkolwiek fajerwerków wizualnych, co tylko pomogło skupić się na na spijaniu soków, jakie Neil i spółka wyciskają z instrumentów. A tutaj nie brali jeńców. Od pierwszych dźwięków „Mansion on the Hill” było jasne, że mamy do czynienia z gitarową wagą ciężką. Setlista nie miała większego znaczenia; Young mógłby grać jedną długą solówkę przez dwie godziny (tyle trwał koncert, jak na niego to dość krótko) a i tak nikt nie opuszczałby hali zawiedziony. Aczkolwiek niżej podpisany szczególnie głośno zawył z radości słysząc pierwszy raz na żywo fenomenalne wykonanie „Old Man”, kapitalną zbitkę „Cortez the Killer”/”Fuckin’ Up”/”Hey Hey, My My” i rozciągniętą do granic przyzwoitości wersję klasyka „Rockin’ in the Free World”. A jak do tego dodamy zagrany na pierwszy bis „Like a Hurricane” to klękajcie narody…
Wydaje się, że Neila czas się nie ima. Ba! Zdaje się być w lepszej formie fizycznej i wokalnej niż podczas poprzedniej wizyty w Europie (podczas której też grzechem byłoby się do czegoś przyczepić). Promise of the Real doskonale się z nim rozumieją i wnoszą powiew świeżości, który prawie (prawie!) pozwala na moment zapomnieć, że nie oglądamy na scenie członków Crazy Horse (swoją drogą trasa NY + CH podobno już jesienią).
Panie Young, oby Pan zawsze pozostał tak młody!
Mateusz Adamski
Niespodzianka dla fanów zgromadzonych na PGE Narodowym.
Przed nami danie główne.
Raper nie może przeboleć braku miejsca na głównej scenie.
"Wosk" to idealny kawałek na wakacje.
Wiemy, z kim będzie rywalizowała Patricia Kazadi.