Foto: David LaChapelle
W ostatnich dniach w Polsce jest głośno wokół wypowiedzi Alberto, który nie oszczędził słuchaczy w jednym z wywiadów przed galą Fame Friday Arena. – Ludzie w Polsce mają bardzo małe pojęcie na temat muzyki. Muzykę trzeba rozróżniać a ludzie znają tutaj tylko disco polo, hip-hop z lat 90’/00′ i jakieś, k***a, techno. Co oni mogą wiedzieć, czy jest jakiś dancehall, afrotrap itd.? Nie wiedzą tego, niestety. Doedukujcie się, mordeczki – narzekał raper, ściągając na siebie gniew Faziego.
Doja Cat najwyraźniej nie śledzi polskich serwisów i nie wie, że atakowanie słuchaczy niekoniecznie jest najlepszym pomysłem na świecie. Artystka uderzyła w swój fandom, zarzucając mu beznadziejnie dobraną nazwę.
– Moi fani nie określają siebie takim g**em. Jeśli sama siebie nazywasz „Kitten” albo „Kittenz”, to znaczy, że czas już odłożyć ten telefon, znaleźć pracę i pomóc swoim rodzicom w domu – stwierdziła Doja Cat.
Na pytanie, jak w takim razie fani mają nazywać swoje konta, by uhonorować nimi artystkę, ta odparła krótko: – Po prostu usuń to konto i przemyśl swoje życie. Jeszcze nie jest za późno.
Niespodzianka dla fanów zgromadzonych na PGE Narodowym.
Przed nami danie główne.
Raper nie może przeboleć braku miejsca na głównej scenie.
"Wosk" to idealny kawałek na wakacje.
Wiemy, z kim będzie rywalizowała Patricia Kazadi.