fot. mat. pras.
W sobotę rząd znosi część obostrzeń, pozwalając m.in. na organizację niektórych wydarzeń kulturalnych w plenerze. Niestety, hasło „niektóre wydarzenia” nie obejmuje koncertów grup muzycznych, na które poczekamy do czerwca. Pandemia trwa już ponad rok, pozbawiając m.in. artystów źródeł dochodu. Część muzyków żyje z oszczędności, część pozyskuje środki z innych źródeł, część się przebranżowiła. W tej ostatniej grupie jest wokalista De Mono Andrzej Krzywy, który w rozmowie z Damianem Michałowskim z Radia Zet przyznał, że nie mogąc występować i zarabiać w ten sposób, zdecydował się zająć pracą fizyczną.
– Zwykle graliśmy ok. 60 koncertów rocznie, a w 2020 wystąpiliśmy tylko dwa razy. Nie ukrywam, ciężko się z tego utrzymać. Pomagam mojemu szwagrowi, który jest cieślą i konstruuję drewniane budowle. Pracuję fizycznie na budowie (…) Może gdybym był kawalerem, to dałbym sobie radę. Jednak muszę utrzymać rodzinę. Nie chcę jedynie siedzieć w domu i myśleć, że sytuacja pandemiczna jest fatalna. (…) Nie jestem jakąś ob***ną gwiazdą, która będzie płakać, że ma źle. Staram się wspomagać domowy budżet – przyznał artysta.
Sprawdź także: Rafał Brzozowski na ostatnim miejscu w typach bukmacherów. Co na to wokalista?
Muzyk nie ukrywa, że jest jednym z tych, którzy mogą liczyć na wsparcie od państwa, ale podkreślił, że przy wysokości tych kwot i tak musiał podjąć dodatkową pracę.
– Dostaję co miesiąc dotację, ponadto mam zapewnione pieniądze z funduszu socjalnego dla artystów. To nie są jednak duże sumy. Nie mam zamiaru narzekać, dlatego poszedłem do pracy i zostałem stolarzem – podsumował wokalista De Mono.
Dziś raper stosuje inne zabiegi.
Argentyńczycy trafili Drizzy'ego w czuły punkt.
Organizatorzy jednoznacznie wskazują winnego tej sytuacji.
"Będzie wciskać swój kit mediom i można na tej podstawie nakręcić płaczliwą serię pt. 'Oszukana'".
Artysta ruszył z przedsprzedażą nowego wydawnictwa.