FELIETONY

Rapwatch #22 (16.06 – 22.06)

Na początek Peja solidaryzujący się z Sobotą, którego czarnoskórą partnerkę zwyzywali internauci. „<Znowu spina dupsko jakiś rasistowski cham / Dla nas od zawsze był Wu-Tang a dla niego Ku-Klux-Klan…> pozdro Sob!” – napisał  na profilu facebookowym poznaniak. I trzeba przyznać, że wie co pisze, bo przyłożył się – zarówno do branżowej atmosfery „spiętego dupska”, jak i do marginalizowania rasistowskiego chamstwa. Tak, należy to docenić, bo jeszcze w 2011 roku dostawało mu się od własnych fanów (http://www.forum.pejaslumsattack.pl/muzyka-przeciwko-rasizmowi-na-okladce-i-nie-zmienia-si-vt3073.htm ) za logo antyrasistowskiej akcji na płycie „I nie zmienia się nic”.

„Sprawa rasistowskich wpisów u Soboty poszła do prokuratury. Bardzo dobrze, ciekawym min tych odważnych gimborasistów. Oj bedą szlabany na net w domach. Nauczą się dziwki ważyć słowa” – skomentował  Jeżozwierz. Cóż, nie oczekuję w tej profesji ważenia słów. Ważne, żeby nie wypluwać.

{sklep-cgm}

Mieszkańcy zgłaszają projekty do budżetu obywatelskiego miasta Poznań. TVN24 monitoruje sprawę.  Co tu dla mnie ciekawego? Ano znowu Peja, bo mu lud chce pomnik budować. „Inny z pomysłów zakłada utworzenie na poznańskich Jeżycach <Pomnika Rycha Peji i ławki twurców” (pisownia oryginalna – red.) wraz ze sceną <do bitów freestylowych>. <Od najmłodszych lat byłem wsłuchany w tego gościa. Mały, chudy i łysy ale jak Tupac, legenda polskiego początku rapu. Na nim się wychowałem i wielu innych zawodników nie tylko z Poznania! (pisownia oryginalna – red.)> – pisze w uzasadnieniu autor projektu. Beneficjentami mieliby zostać młodzi freestylowcy, <którzy obecnie w poznaniu (pisownia oryginalna – red.) nie mają miejsca gdzie się spotkać i tworzyć wspulnie muzyke i wszyscy mieszkańcy poznania którzy będą chcieli ich posłuchać>” – czytam na stronie internetowej (Szacunek Ludzi Dysleksji zapewniony) i zastanawiam się, od kiedy do freestyle`u potrzebna jest scena? Ale pomnik – tak, oczywiście, choćby dlatego, że postawiony jeszcze za życia, ułatwi późniejszą kanonizację. Tylko dlaczego finansowany z budżetu miasta, skoro najsłynniejsze słowa zasłużonego (poza „głucha noc, noc głucha, ja, Wiśniowy, z nami Grucha” i „kocham hip-hop i ten hip-hop nienawidzę”) to „wszystko na mój koszt”? 

 

Niestety, pierwszym hiphopowcem (przepraszam – artystą, i to multimedialnym), który ma szansę doczekać się pomnika – i to za jak najbardziej miejskie pieniądze – jest L.U.C.   „Współpracuje z urzędnikami przy akcjach społecznych. Walczy z psimi kupami i pastelozą miejskich osiedli. – Od wielości działań i tak jestem już rozdarty jak japońskie majteczki na tyłku wojownika sumo. Ale jeśli będziemy bierni, to brzydota nas zje jak świnia kawior – mówi wrocławski artysta L.U.C.” – pisze  w leadzie Gazeta Wyborcza już w tytule atakując „Artystą wyjątkowym”. No no, brakuje chyba tylko tego, by okazało się, że nie złamał ręki spadając ze sceny, a chroniąc profesora Baumana przed opryszkami. Artysta pełno gębo, jak z Zielonej Góry do Wrocławia, szkoda tylko, że te porównania to kanał. Oczywiście Audytywny.

„Dlaczego hiphop (w szczególności rap) stał się kulturą dla kretynów i trolli?” – pyta  Jeżozwierz. Moim zdaniem to dlatego, że Sylwester Latkowski porzucił go dla wielkiej polityki, a Liroy zbyt długo każe czekać na nową płytę. PS. Pomnik L.U.C-a mógłby jednak trochę pomóc.

Skoro Jeż o kulturze, to ciągniemy temat. Teatrzyk Rap Biznes przedstawia  sztukę pt. „Krótka rozmowa o muzyce, kulturze i planach na przyszłość”. W roli głównej Soto – „Młoda krew na bicie, warszawski MC, który pracuje obecnie nad solowym materiałem”: „Tazz: Który z elementów kultury hip hop jest Ci najbliższy poza rapem? Soto: Wiesz, chyba żaden”. Opada kurtyna w kolorze wydobytego z piwnicy buraczka.

„<90% raperów nie ma słuchu i wyćwiczonej rytmiki. Czasami jak zrobię bit z wyłamującą się perkusją, która nie ma tempa 90 BPM i nie jest bum-cyk-clap, to zaczynają tonąć. Świadczy to o ch****** warsztacie rapera>, <Raperzy nie mają w ogóle wyobraźni muzycznej. Gdy pytam, jak robimy układ (ile zwrotek, refrenów), to odpowiadają: wstęp, 16, refren, 16, refren i koniec. Czasami sam muszę raperowi podpowiadać, żeby urozmaicić numer o zmienne tempo albo bogatą aranżację>, <Sam rap stał się nudny, zlał się w jedną papkę, z której trudno wyodrębnić dobre i złe, nawet głosy raperów brzmią jakoś podobnie>. Można by pomyśleć, że mówią to producenci obracający się w kręgu początkujących raperów, więc dodam na koniec, że te słowa wypowiedzieli ci, którzy współtworzyli ostatnio najważniejsze płyty polskiego mainstreamu i podziemia” – to z artykułu  Krzysztofa Nowaka, który debiutując na Unhuman postarał się o tekst problemowy i zamiast silić się na dywagacje od czapy pozwolił do tego mówić producentom. Raperzy tak nie lubią polityki, ale w gruncie rzeczy działają podobnie – „ciemny lud i tak to kupi”.

{reklama-hh}

„Jeszcze raz jakiś raper nawinie,że zgarnia hajs albo,że będzie go zgarniał, a nie ma parudziesięciu złotych za bit, to go osobiście jako pierwszy rozpierdole pod ścianą. Już lepiej nawijaj o biedzie i smutku to chociaż z litości dam ci ten bit parówo kurwa jedna z drugą”- słusznym gniewem zapałał  producent NoTime. Sformułowanie „raper na bicie” nabiera nowego znaczenia. Czekam jeszcze na łomot za słabe zwrotki i nie wyciagnięty tu na pierwszy plan brak hajsu. 

I jeszcze raz postuje  NoTime, a ja cytuję, bo chłopak w formie. „Odnośnie tego postu tam na dole, to dalej trzymam się wersji, że hustlerzy z ciepłym Romperem z biedry w ręce nie powinni się przyklejać do tej muzyki. To samo tyczy się swaggerów w ciuszkach za ciężki hajs którzy mi na prywatnych wiadomościach płaczą, że <HAJSU NIE MAM NA BENGIERA A BENGIER KOZADZKI JEZD>.To sprzedaj cycu malinowy tego 5panela i sobie kup bit ode mnie, czy od innego producenta którym się jarasz. Chcesz pokozaczyć w rapie? To pokaż, że masz czym i za co, a nie pierdol za uszami. Idź do roboty i zapracuj na coś”. No nie wiem, kiedy poprzednio ktoś chciał przekazać rapowemu odbiorcy, że praca ma sens, nazwano to „klątwą Aptaun”. Mama ma, mama da.

Aptaun się skurczył, odszedł Te-Tris, a konwenansów i uprzejmości było w tym tyle, że zabrakło tylko transmisji z wręczenia czekoladek i pożegnalnego buziaczka. Z Alkopoligamią pożegnała się z kolei Wdowa, z iście kobiecą intuicją wybierając moment po najlepszej w karierze płycie Mesa i po tym jak Kuba Knap zaczął szaleć na OLiS. „Chciałabym Was poinformować, że w dniu 10 czerwca 2014 roku podjęłam decyzję o zakończeniu współpracy z wytwórnią Alkopoligamia.com.  Dziękuję wszystkim, z którymi miałam okazję współpracować i którzy wspierali moją twórczość. Wytwórni Alkopoligamia.com życzę sukcesów i grona znakomitych artystów. Jednocześnie chcę Wam przekazać, że prace nad moją nową płytą trwają i wierzę, że będziecie zadowoleni z rezultatów. Niebawem więcej informacji. Liczę na Wasze wsparcie. Wu” – czytamy w oświadczeniu na profilu . Fani przejęli się prośbą o wsparcie – jeden z nich zainteresował się czy aby Wdowy nie molestował Mes (37 lajków), drugi zauważył, że można już „odklikać lajka” (44 osób lubią to). Ale żeby żadnego zwyczajowego mema w stylu „do garów”? Rzeczywiście, z zasięgiem postów na Facebooku musi być bardzo źle.

Jakub Olkiewicz pisze  o jednym z mundialowych dni. Ubolewa, że trzy gole strzelił Niemiec i to najbardziej z niemiecki z niemieckich, pochyla się na wizerunkiem trenera Nigerii: „Odkryciem drugiego spotkania był trener Stephen Keshi, który wygląda, zachowuje się i prawdopodobnie postrzega rzeczywistość zupełnie tak, jak amerykański raper, ale jednak liczyliśmy na gole, akcje, parady i rajdy, a nie chichot z oryginalnego image`u Dj`a Ke$hiego. Do zapomnienia”. Nie wiem, ale tam gdzie są amerykańscy raperzy, zwykle akcji, parad, a zwłaszcza rajdów nie brakuje. No ale żeby zauważyć, trzeba wiedzieć, czym się raper różni od didżeja. Olkiewicz i cały ten lifestyle`owy lot Weszło rzeczywiście do zapomnienia.

Gdy mamy już za sobą rozważania na temat Niemca w Niemcu, można poczytać utyskiwania na temat zbyt dużej zawartości Knapa w Knapie : „Co prawda jest to naturalna oraz oryginalna forma swojskiego country rap tunes ale momentami zbyt <knapowata>. Momentami na płycie jest nierówno, nie wszyscy goście sprostali zadaniu a także nie do końca wbili się w klimat. Czasami na płycie było za dużo Knapa w Knapie. W kawałku „Pierdole Wa, piję browar” mamy za dużo Alkopoligami w jednym tracku” – pisze Upadły Anioł. „Świat podniebnego kota to walka natury z biologią ludzkiego organizmu a więc odpędzeniami kaców, pokus. To świat gdzie hajs nie jest najważniejszy choć jest świadomość dojrzałego człowieka, że bez niego dymu z tipa nie będzie” – dodaje recenzent. Prawdopodobnie może pochwalić się najbardziej hiphopową definicją „biologii ludzkiego organizmu”, a już zwłaszcza „świadomości dojrzałego człowieka”.

Dojrzałość poziom tysiąc. Huczu. „Nie przeszkadza Ci, że w tym samym labelu jest Białas, który zaczepiał Cię w kawałku?” –  na szczęście bloger Mateusz Osiak zapytał  Hucza o coś ponad aktywność na forum internetowym Ślizgu #dziennikarstwo_takie_niszowe. „Wydaje mi się, że to nie ma żadnego znaczenia. W ilu to firmach czy korporacjach osoby, które się nie lubią, siedzą biurko w biurko” – odpowiedział Hucz. A czy ty raperze masz już swoje biurko w korporacji Prosto?

{program-muzyczny}

„Jakiś czas temu Hucz wjechał w scenę jak walec i zostawił po sobie bruzdy na tyle głębokie, że każdy występ rappera na albumach był oczekiwany i oklaskiwany, tak samo, jak jego legalny debiut w Prosto, który to label urasta do jednego z najważniejszych w kraju, zajmujących się hip hopem” – recenzuje  Polski Hip-Hop. Cholera, niby się nie znam, ale jeśli coś wjeżdża jak walec i zostawia bruzdy, to klaszcze się chyba wyłącznie przy odbiorze polskich autostrad. Mniejsza o to, absolutnie najlepsze jest to, jak autor tłumaczy swój sąd na temat Prosto: „Nie dlatego, że ma u siebie gwiazdy, ale dlatego, że nie zamyka się li tylko w jednej działce, tylko ma w stajni ogiery z każdej galaktyki”. Zgadnijmy – Huczu to ogier z Wenus. A Diox z księżyca planety Endor. 

„Kląskania cipą po kuchennym blacie nie zniesę” – tak, na to wyznanie pozwolił sobie Polski Hip-Hop. Nie, to zdanie nie pochodzi już z recenzji HuczuHucza. Padło przy okazji pisania o Egotrue  i jest jak najbardziej wyrwane z kontekstu. Ale ładne.

„Wczoraj przegapiliśmy jeszcze jedną informację. Po latach nieobecności wraz z boomem na rap wraca kolejna gwiazda hip-hopolo. Znany ze współpracy z Cameyem i takich hitów jak <Przestroga> czy <Ten jeden numerek> Teka wypuścił wczoraj trzecią solówkę – do darmowego pobrania. Czy ktokolwiek się skusi?” – pyta  złośliwie Mateusz Osiak. I dorzuca:  „W ogóle płytę Teki patronuje Popkiller (więc pewnie super album na 4 /6), a wydane to jest przy wsparciu Hashtag Records. Co za kombo”. Cóż, Osiak jak na hiphopowca, erudytę z doskoku, ale też chrześcijanina, ma mało wiary w bliźniego. Album na pewno bardzo się Popkillerowi spodobał, a decyzja była impulsem wywołanym zajawką. Założę się o swoje trzecie oko.

Rap Biznes wyszedł naprzeciw oczekiwaniom rapowego odbiorcy – recenzję nie tylko napisał, ale i narysował , obrazując spadek formy THS Kliki po „Liryce chodnika”, którą recenzent uważa za „pozbawiony słabych punktów, po brzegi wypełniony klasykami – rap majstersztyk” (o mamo). „Zakładam, że jesteś bystrzak i że sam wykres pozwoli Ci rozkminić co myślę na temat tego albumu. Tak czy inaczej zapraszam do lektury” – informuje bloger. Wszystko rozumiem, ale dlaczego zaprasza bystrzaków do lektury dopiero w piątym akapicie?

„Śmiech, płacz…. a potem rzyganie przez resztę dnia. Tak pokrótce mogę opisać czynności, które towarzyszą mi podczas rajdów YouTube`owych” – tak oto Sinponadskale otworzył ranking  „6 najbardziej dziwnych ksywek w polskim rapie”. W sumie też tak mam, choć może kolejność nieco inna… Nieważne, wśród wybrańców znalazł się oczywiście Żyt Toster i Bosski Roman, ale też Nietoperz SGP (jaki kraj, taki Bruce Wayne) i Gorzki. „Słodki, kwaśny, gorzki, bekonowy, z polewą jajeczną kilogram beki w gustownym opakowaniu. Przywitajmy Krzycha Gorzkiewicza vel Gorzkiego, weterana branży eRAPe, znanego również jako Uncle-G (wujek GG?) debiutującego już w 2001 roku. Koleś o szlachetnym sercu, współtwórca Drużyny Szpiku, bliski przyjaciel Akona, pen-friend Brata Tupaca i maestro sceny disco rapowej (hej Jędker czy Ci nie żal?)” –  zapowiada go autor i to jest absolutnie najlepsza konferansjerka w polskim rapie od dawien dawna. Ciekawe czy to dlatego, że trafiło na tę akurat osobę z grona GlamRapu która umie pisać, czy ze względu na postać opisywaną, nie tyle gorzką, co cudownie serowo-cebulową. 

„Charakterystyczna luźna stylówa to już jego Marka” – pisze  GlamRap o Kubanie. I nic mi do tego, ale jestem ciekaw jak Marek. Między nimi spoko?

„Czy ja naprawdę muszę o tym pisać? Nie mam czasu. Leżę przecież” – to z recenzji  Kuby Knapa. Wydziaram to sobie na plecach. Albo ustawię jako autoodpowiedź na skrzynce. Choć jak tu żyć poza tą fascynującą rapową piaskownicą? Do zobaczenia za tydzień.

Maciek Kancerek

Recent Posts

Wygląda na to, że ReTo nadal ma żal do organizatorów Sun Festivalu

Raper nie może przeboleć braku miejsca na głównej scenie.

3 godziny ago

Gibbs w singlu promującym album polskiego producenta

"Wosk" to idealny kawałek na wakacje.

4 godziny ago

Poznaliśmy kolejnych uczestników „Twoja Twarz Brzmi Znajomo”

Wiemy, z kim będzie rywalizowała Patricia Kazadi.

13 godzin ago

Kazior gra w otwarte karty

Nowy singiel już dostępny.

14 godzin ago